Historią Alfiego Evansa żył cały świat. Heroiczny bój chłopca o życie niestety zakończył się tragicznie. Około 3 nad ranem, w sobotę 28 kwietnia, rodzice chłopca poinformowali o jego śmierci. 2-latka, pod szpitalem w Liverpoolu, w którym spędził ostatnie miesiące życia, opłakiwały tysiące mieszkańców. Przynieśli ze sobą znicze, kwiaty, rysunki, plakaty i niebieskie balony, które wypuścili w niebo by oddać hołd Alfiemu. Gdy wpatrywali się w górę, nagle wydarzyło się coś zupełnie niewytłumaczalnego...
Wiele osób zgromadzonych pod szpitalem w Liverpoolu, po śmierci chłopca, zobaczyło wśród chmur... twarz dziecka! Jest ona również widoczna na jednym z nagrań, które trafiło do sieci. W internecie nie brakuje opinii, że to znak od niebios. W komentarzach internauci deklarują wiarę, że Alfie patrzył na nich z góry. Czy chłopiec rzeczywiście objawił się na niebie, by podziękować za udzielone mu wsparcie?
Widzicie tam w chmurach, coś, cokolwiek? Ja nie. Jeśli jednak widzicie to, proszę, dajcie screena ze stop-klatką z tego filmiku i zaznaczcie (np. kółkiem), w którym miejscu ta buzia jest.
PS. Jak chcecie to, możecie tu pisać swoje odczucia ze śmiercią tego Bohaterskiego Maluszka.
PS 2. Ja na żadnej fotce Alfusia NIE WIDZĘ BY MIAŁ PODŁACZONĄ SONDĘ, PRZEZ KTÓRĄ MIAŁ BY MIEĆ PODAWANE JEDZONKO, POŻYWIENIE. Wpisałem w Google ,,Alfie Evans'' i przejrzałem dosłownie wszystkie Jego zdjęcia. Na każdym ma tylko rurki prowadzące do noska i tylko to. Ciałko ma cały czas nie rozcinane, nie naruszone skalpelem. Czyżby więc od momentu przyjęcia do Alder Hey JADŁ JEDNAK SAM, SAMODZIELNIE? Czemu więc cały czas była mowa o odżywianiu sondą i o odłączeniu jej (oprócz wyłączenia respiratora) 5 dni przed śmiercią? I skoro mógł jeść (gryźć, połykać itp.) samodzielnie to chyba nie mógł mieć mózgu zdewastowanego jak się mówi w aż 70-80%, prawda? Chyba uszkodzenie musiało być (o ile w ogóle było bo i w to wątpię) w znacznie mniejszym zakresie skoro był w stanie jeść sam. Nic nie rozumiem.