WP pisze, że wypłynął akt urodzenia Lilibeth Diany. I on jest ze wszech miar dziwny. W rubryce ,,Imię ojca'' nie jest wpisane ,,Harry'' tylko ,,Jego Królewska Wysokość'' a jako nazwisko jest ,,Książę Sussex''. Od kiedy istnieje imię ,,Jego Królewska Wysokość'' a nazwisko ,,Książę Sussex''? O ile znam polonistykę i anglistykę to są TYTUŁY a nie imię i nazwisko. To tak jakby jakiś dyrektor czy menedżer firmy w akcie urodzenia swojego dziecka podał ,,dyrektor'' lub ,,menadżer'' jako imię a jako nazwisko podałby nazwę firmy. Z drugiej strony widziałem już wiele dziwnych amerykańskich aktów urodzenia. Np. akt urodzenia najmłodszego syna Michaela Jacksona (śp?) - BLANKETA. W rubryce ,,Ojciec''' jest poprawnie wpisany Michael Jackson ale RUBRYKA ,,Matka'' JEST PUSTA!!!!!! Nie zaczerniona tylko właśnie zupełnie widoczna i TAM NIC NIE MA WPISANE. Gdyby była zaczerniona to rozumiałbym, że matka i Michael podjęli decyzję o pozostawaniu matki INCOGNITO. No ale ZUPEŁNIE PUSTA RUBRYKA?! Bez żadnego wpisu? Do licha przecież żaden szpital by nie wypuścił dokumentu BEZ DANYCH OBOJGA RODZICÓW. Tak samo jak nie powinien pozwolić na wpisanie tytułów zamiast imienia i nazwiska ojca. PS. Księżna Sussex to w końcu ma na pierwsze imię Meghan czy Rachel? Zawsze i wszędzie mówi się o niej Meghan a w BC (Birth Certificate = akt urodzenia) Lilibeth ma jako pierwsze wpisane Rachel. No więc ona jest w końcu Meghan czy Rachel?