Quantcast
Channel: Paranormalne.pl - Forum
Viewing all 3197 articles
Browse latest View live

CIA oskarża Rosję o klimatyczny Armagedon w USA

$
0
0

USA-woda-zamarz%C5%82a-w-miastach-2.jpg

 

Sami naukowcy nie potrafią wytłumaczyć rekordowych mrozów, powódźi i klimatycznego Armagedon, który uderzył w USA.

 

Nie jest tajemnicą fakt, iż Amerykańskie Siły Powietrzne oraz DARPA chciałyby, aby uwierzono, iż HAARP na Alasce przestał być używany do badań i eksperymentów oddziałujących na człowieka a także klimat. Jednak nawet, jeżeli tak by się stało i cały świat rzeczywiście uwierzyłby w tego typu informację wówczas powinniśmy być świadomi jednej rzeczy, istnieją na naszym globie inne systemy HAARP, mamy tutaj na myśli systemy radarowe i systemy nadzoru, które z kolei są umieszczone na specjalistycznych platformach mobilnych, które można wdrożyć na całym świecie.

 

Kwestie związane z kontrolowaniem pogody, z realnym i jednoznacznym oddziaływaniem na zachowanie klimatu potwierdził w roku 1997 amerykański sekretarz obrony William Cohen w takich oto słowach.

 

,,Inni angażują się nawet w rodzaj eko-terroryzmu, dzięki czemu mogą zmieniać klimat, wywoływać trzęsienia ziemi, inicjować wybuchy wulkanów za pomocą fal elektromagnetycznych. Istnieje wiele pomysłowych umysłów, które tam pracują nad znalezieniem sposobów do terroryzowania innych narodów. To jest fakt i dlatego musimy nasilić nasze wysiłki w zakresie walki z terroryzmem.’’

 

HAARP-bro%C5%84-klimatyczna-na-Alasce.jp

HAARP

 

Kontrolowanie pogody w XXI wieku jest możliwe, nie jest to science fiction, lecz fakt dokonany. Dlaczego tak nam zależy, aby właśnie w taki sposób rozpocząć dzisiejszą publikację? Otóż w ostatnich dniach USA zmagają się z apokaliptycznym atakiem zimy a nawet w kilku miejscach powodzi, gdzie wdzierająca się woda dosłownie natychmiast zamarza a to ze względu na arktyczne mrozy. CIA uważa, iż jest to pogodowy atak ze strony Rosji i występujące zjawiska nie mają nic wspólnego z czynnikami naturalnymi.

 

USA-woda-zamarz%C5%82a-w-miastach-4.jpg

 

W mediach amerykańskich wymienia się również kwotę blisko miliona dolarów, jakie Centralna Agencja Wywiadowcza miała przeznaczyć na badania i działania mające na celu wystosowanie w niedalekiej przyszłości podobnej pogodowej odpowiedzi w kierunku domniemanego agresora. Drodzy Czytelnicy to, co od kilku tygodni dzieje się na naszym globie rodzi wiele teorii spiskowych. Otóż rekordowo zimne fronty ścierają się z nadzwyczaj ciepłymi masami powietrza jak na tę porę roku na terenie dwóch mocarstw, czyli USA i Rosji. Sami naukowcy nie potrafią wytłumaczyć owego fenomenu. A zatem przypadek czy coś więcej?

 

USA-woda-zamarz%C5%82a-w-miastach.jpg

 

Fale mrozów i śnieżyć a także miejscowe podtopienia zostały w USA okrzyknięte atakiem epoki lodowcowej, która dokonała spustoszenia na ogromną skalę, w szczególny sposób ucierpiał rynek energetyczny oraz wszyscy odbiorcy. Ów atak objął teren USA i Kanady stąd CIA jest pewne, że za tym wszystkim stoi Rosja, która wypowiedziała wojnę pogodową Stanom Zjednoczonym. Oczywiście czas pokaże jak ta sytuacja się rozwinie, niemniej jednak obecne wydarzenia nawiedzające Amerykę przypominają klimatyczny Armagedon.

 

Bro%C5%84-pogodowa-3.jpg

 

Bro%C5%84-pogodowa-1.jpg

 

Wszystkie fotografie pochodzą z artykułu

źródło

 

 


Tajemnicze zaginięcie Piotra Kijanki z Krakowa - noc 6/7.01.18

$
0
0

Wiem, że to nie w tym miejscu ale nie mogę znaleźć działu ,,Bieżące wydarzenia'' więc mam gorącą prośbę do jakiegoś miłego Modziaka coby transfernął wątka w jego prawidłowe miejsce no i coby mnie tu lub via PW powiadomił gdzie się temacik znalazł.

 

Idzie jak w tytule o tajemnicze zaginięcie w Święto 3 Króli Piotra Kijanki z Krakowa. Nie będę tu opisywać ocb tylko dam linka do wątku na Fakcie - tam jest wszystko opisane: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/krakow/krakow-zaginiecie-piotra-kijanki-zona-traci-nadzieje/8jez3hl.Jakby ktoś chciał to na FB'ku jest wydarzenie ,,Zaginął Piotr Kijanka!'': https://www.facebook.com/events/323599251475818/ .Tutaj jest wszystko na bieżąco podawane i dyskutowane - zapraszam :) Ja na tym wydarzeniu mam nick: ,,Konrad Osowiecki'' jakby co :)

 

Co myślicie o tym, o całej sprawie? Teraz pytam poważnie: możliwe, że Piotra porwało UFO? Albo, że uległ teleportacji i jest np. na innym kontynencie? 

 

Ja dostrzegam też podobieństwo a wręcz IDENTYCZNOŚĆ SCHEMATU WYDARZEŃ ze słynnym zaginięciem Iwonki Wieczorek: 

  • Iwonka i Piotr wyszli w ciemna noc sami
  • Iwonka i Piotr najpierw byli z towarzystwem na imprezie w knajpie
  • Iwonce i Piotrowi rozładował się telefon
  • Iwonka i Piotr znilki bez śladu po ostatnim monitoringu (i tu uwaga: ostatni oficjalny monitoring, na którym Piotr został zarejestrowany to ul. Miodowa godz. 23:30 ale z wydarzenia na FB dowiaduje się, że był nagrany tez na późniejszych monitoringach około godz. 00:00 albo nawet 01:00). 

Może więc trzeba iść w tą stronę? Może tu i tu działa(ją) ten sam/ci sami sprawca(cy)? Może to popchnęłoby obie sprawy do przodu?

Grube warstwy lodu tuż pod powierzchnią Marsa

$
0
0

79caa97822b97a3f.jpg

Foto: Shutterstock

 

 

Dzięki zdjęciom z sondy Mars Reconnaissance Orbiter naukowcy określili trójwymiarową strukturę pokładów lodu na Marsie. Niektóre z nich rozciągają się niemal od powierzchni do prawie 100 m głębokości i mogą być łatwo dostępne w trakcie przyszłych misji.

 

Na łamach pisma „Science” naukowcy z NASA i United States Geological Survey (USGS) podają, że pod powierzchnią Mara kryją się obszerne złoża stosunkowo czystego lodu, który będzie łatwo dostępny dla przyszłych misji eksplorujących Czerwoną Planetę.

 

- Lód znajduje się pod ok. 1/3 marsjańskiej powierzchni, co odzwierciedla niedawną historię geologiczną Marsa - mówi kierujący badaniem dr Colin Dundas z USGS.

 

Jak wyjaśniają autorzy odkrycia, chociaż złoża lodu na Marsie są już znane dzięki poprzednim misjom, nowe badanie dostarczyło informacje o ich pionowej strukturze i grubości.

 

- To, co teraz widzimy, to przekroje przechodzące przez lód, które dają nam trójwymiarowy obraz z większą ilością detali, niż było to kiedykolwiek możliwe - tłumaczy dr Dundas.

 

b02493b68f902d06.jpg

A cross-section of underground ice is exposed at the steep slope that appears bright blue in this enhanced-color view from the HiRISE camera on NASA's Mars Reconnaissance Orbiter.

The scene is about 550 yards wide. The scarp drops about 140 yards from the level ground in the upper third of the image.

foto: https://www.nasa.gov/feature/jpl/steep-slopes-on-mars-reveal-structure-of-buried-ice

 

Opublikowane wyniki badacze uzyskali podczas analizy zdjęć nadesłanych przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter. Objęły one osiem lokalizacji wokół planety na środkowych szerokościach geograficznych.

 

Badaczy interesowały widniejące na nich, zwrócone w kierunku biegunów stoki, które uformowały się w wyniku erozji. Uważa się, że do ich powstania przyczyniła się sublimacja, czyli bezpośrednia zamiana w parę wodną ukrytego pod nimi lodu.

 

Autorzy badania zwracają też uwagę, że podobnie jak na Ziemi, warstwy lodu na Marsie mogą przechowywać informacje o historii samej warstwy lodowej, a także klimatu.

 

Część z tych informacji można już odczytać z uzyskanych zdjęć. Pokazują one takie struktury, jak pasiaste wzory i zmiany kolorów spowodowane odkładaniem kolejnych warstw. Detale te, zdaniem naukowców, sugerują istnienie warstw o różnej proporcji lodu i pyłu, które mogły powstać w różnych warunkach klimatycznych.

źródło

Złożone związki organiczne w mereorytach

$
0
0

meteoryt.jpg

Takie kryształy znajdowały się w meteorytach. (Twitter)

 

 

20 lat temu tajemnicze meteoryty spadły na Ziemię. Przywiozły ze sobą "ładunek"

 

Naukowcy nie mogą wyjść z podziwu przez swoje odkrycie. Na dwóch meteorytach różnego pochodzenia znaleźli materię niezbędną do powstania życia. Mogą mieć nawet 4,5 miliarda lat.

 

Dwie kosmiczne skały, pochodzące z różnych źródeł, rozbiły się na Ziemi w 1998 roku. Przywiozły ze sobą zaskakujący ładunek.

 

Odkryto na nich między innymi wodę oraz mieszaninę złożonych związków organicznych takich jak aminokwasy czy węglowodory.

 

Meteoryty odkryto już 20 lat temu, ale w tamtym czasie nie posiadano odpowiedniej technologii, aby je dokładnie zbadać. Dzięki połączeniu sił UK Open University i NASA Johnson Space Centre w Texasie udało się zauważyć te zaskakujące "ładunki" na skałach.

 

Naukowcy skorzystali z bardzo czułych spektrometrów, które umożliwiają wykrycie różnych cząsteczek, w zależności od ich rozmiarów. Skorzystali także z wyposażenia NanoSIMS, które pozwala naukowcom na badanie składu chemicznego między innymi "kosmicznych śmieci".

 

Aminokwasy znaleziono w kryształach soli, które były w meteorytach. Naukowcy musieli zachować szczególną ostrożność aby ich nie uszkodzić, ani nie zanieczyścić. Dowodząca zespołem badawczym, dr Queenie Chan informowała, że badania zostały przeprowadzone w jednym z najbardziej sterylnych laboratoriów na świecie. Nawet pył w powietrzu mógłby zmienić wynik badań.

 

Kryształki soli są niebieskie, wręcz szafirowe i mierzą około dwóch milimetrów. Chan opisuje je jako małe pudełeczka pełne organicznych związków i niezbędnych materii do powstania życia. Biorąc pod uwagę te wszystkie informacje, można wysunąć teorię, że meteoryty takie jak te miały wpływ na powstanie życia na Ziemi.

źródło

Pitagoras: "Dopóki ludzie zarzynają zwierzęta, dopóty nie przestaną zabijać się nawzajem"

$
0
0

068792e86dfcf226.jpg

Domena publiczna

 

 

"Dopóki ludzie zarzynają zwierzęta", twierdził Pitagoras, "dopóty nie przestaną zabijać się nawzajem". Ojciec wegetarianizmu? Sekciarz? Ekscentryk? Kim był jeden z ojców matematyki?

 

Pitagoras (tworzył ok. 530 roku p.n.e.) sformułował dwie znane maksymy. Pierwsza głosi, że wszystko jest liczbą, druga – że jedzenie bobu jest zbrodnią, którą da się porównać ze zjadaniem głów własnych rodziców.

 

Uczeni, którzy badają początki współczesnej wiedzy, studiują jego matematykę. Ci, których interesuje działanie greckiego umysłu, zgłębiają jego pomysły z dziedziny gastronomii.

 

Sekciarz i dysydent

 

Podobnie jak w czasach późniejszych pierwsi koloniści w Ameryce Północnej, Pitagoras był religijnym dysydentem. Opuścił swoją ojczystą wyspę Samos i założył sekciarską kolonię w Magna Graecia. Tam właśnie mógł swobodnie wprowadzać w życie swoje teorie religijne, odnosząc je między innymi do spraw pożywienia i diety.

 

Jego naczelny argument opierał się na koncepcji metempsychozy, czyli "wędrówki dusz", które po śmierci miały przechodzić od jednego człowieka do drugiego lub od ludzi do zwierząt. Wobec takich poglądów był z zasady przeciwny praktyce składania ofiar ze zwierząt i utrzymywał, że woń podgrzewanych ziół i korzeni jest ofiarą bardziej godną bogów niż swąd palonego tłuszczu.

 

Drabina z piekła

 

O ile jednak wonne korzenie były ogniwem łączącym ziemię z niebem, o tyle bób stanowił łącznik między ziemią i piekłem. Gładkie pędy bobu, które nieustępliwie pchają się ku słońcu, uważano za coś w rodzaju "drabin dla ludzkich dusz", wychodzących z podziemi. Kiedy bób hodować w zamkniętym naczyniu, wytwarza rozbuchaną plątaninę obscenicznych form, przywodzących na myśl organy płciowe i nie donoszone płody.

 

Zakazem spożywania obłożone zostały szlachetne mięsiwa, a szczególnie wołowina. Niektóre stworzenia – na przykład świnia czy koza, które ryją ziemię, niszcząc w ten sposób przyrodę, zostały uznane za szkodliwe i wobec tego jadalne. Inne – jak owca, która daje wełnę, czy "wół roboczy", który jest najwierniejszym towarzyszem człowieka - uznano za pożyteczne i wobec tego niejadalne.

 

W razie potrzeby wolno było zjadać połcie mięsa zwierząt zaliczonych do "plebsu", natomiast nie wolno było spożywać ich najżywotniejszych organów: serc i mózgów.

 

Emerytura zamiast obiadu

 

Według Arystoksenosa z Tarentu, wynikająca z tych zasad dieta składała się z kaszy jęczmiennej (maza), wina, owoców, dzikiego ślazu i asfodelu, pszenicznego chleba (artos), surowych i gotowanych warzyw, przypraw oraz – przy szczególnych okazjach – prosiąt i koźląt. Pewnego razu wół, którego Pitagoras wyciągnął z pola bobu, dostał dożywotnią emeryturę w postaci maza, które mu dawano w miejscowej świątyni Hery.

 

bf01cd3fdf7d3ca3.jpg

Tak Pitagorasa widział Rafael Santi / Domena publiczna

 

Bardziej znana jest jednak opowieść o uczniu Pitagorasa, Empedoklesie z Akragas, który odniósłszy zwycięstwo w wyścigach rydwanów w Olimpii w 496 roku p.n.e., odmówił złożenia zwyczajowej ofiary z pieczonego wołu. Zamiast tego spalił wizerunek wołu, zrobiony z oliwy i wonnych korzeni, oddając cześć bogom pośród kłębów dymu unoszącego się znad palonego kadzidła i mirry.

 

Pitagorejczycy wierzyli, że dieta jest zasadniczym elementem etyki. "Dopóki ludzie zarzynają zwierzęta", powiedział ich mistrz, "dopóty nie przestaną zabijać się nawzajem".

źródło

 

Bogowie z koszykiem

Sztuczna inteligencja potrafi odtwarzać obrazy z mózgu

$
0
0

Sztuczna inteligencja potrafi odtwarzać obrazy z mózgu

 

8384110298_b0bc7d6435_o_0_0_2.jpg?itok=R

Źródło: Flickr/A Health Blog/CC BY-SA 2.0

 

Naukowcy pochwalili się niezwykłym osiągnięciem. Z pomocą sztucznej inteligencji udało się zrekonstruować obrazy z ludzkiego mózgu. Technika po dopracowaniu pozwoli czytać w myślach, a nawet wkraść się do ludzkiej wyobraźni.

 

Zespół naukowców z Uniwersytetu Kioto zaprosił do eksperymentu trzy osoby - dwóch mężczyzn w wieku 23 i 33 lat oraz 23-letnią kobietę. W pierwszym etapie pokazywano im obrazki przedstawiające różne obiekty, zwierzęta, ludzi, kształty geometryczne lub litery alfabetu. Następnie ochotnicy podczas kilku sesji musieli sobie przypomnieć co widzieli na obrazkach.

 

Sesje trwały maksymalnie przez dwie godziny i odbywały się w przeciągu 10 miesięcy. Osoby biorące udział w eksperymencie używały wyobraźni, aby odtworzyć zawartość obrazków. W tym czasie naukowcy skanowali aktywność ich mózgów metodą fMRI, natomiast z pomocą głębokiej sieci neuronowej próbowano odczytać te sygnały i na ich podstawie zrekonstruować obraz na komputerze.

 

ai-brain-1.jpg?itok=O2diDlRg

Źródło: Yukiyasu Kamitani

 

Wyniki może nie są powalające, ale z całą pewnością zachęcają naukowców do dalszej pracy. Obrazy odtworzone przez sztuczną inteligencję nie są idealne, lecz widać na nich wzory i kształty, które dają nam pewien wgląd w wyobraźnię człowieka. Gdy technika zostanie dopracowana, będzie można ją stosować np. u pacjentów, którzy zapadli w śpiączkę, aby zrozumieć o czym aktualnie myślą. Czytanie w ludzkich myślach z pewnością posiada znacznie więcej zastosowań.

 

źródło

Spuk z Rosenheim – przedziwne nawiedzenie z Niemiec

$
0
0

Spuk z Rosenheim – przedziwne nawiedzenie z Niemiec

 

W kancelarii Sigmunda Adama w Rosenheim na oczach kilkudziesięciu ludzi rozgrywały się sceny rodem z horroru. Ciężkie meble ożywały, żarówki eksplodowały, a telefony dzwoniły jak opętane. Naukowcy stwierdzili, że to wina "nieznanej energii", inni wskazywali na złego ducha. Prawda okazała się jeszcze dziwniejsza.

 

 

  • W kancelarii Sigmunda Adama w Rosenheim samoczynnie dzwoniły telefony, pękały żarówki i przesuwały się ciężkie meble.
  • Świadkami wydarzeń byli wezwani tam technicy i inżynierowie, którzy uznali, że odpowiedzialna jest za to "siła o nieznanym charakterze".
  • Dr Hans Bender stwierdził, że źródłem zjawisk nie jest zły duch, lecz paranormalne zdolności osoby z otoczenia mecenasa.

Na początku grudnia sensację w polskich mediach wywołały doniesienia o "nawiedzonym domu" w Turzy Wielkiej pod Działdowem, którego mieszkańcy mieli być nękani przez niewidocznego agresora ciskającego w nich różnymi przedmiotami. Eskalacja ataków sprawiła, że na miejsce wezwano egzorcystę, choć ci często okazują się bezradni wobec aktywności poltergeistów. Termin ten, pochodzący od niemieckiego słowa oznaczającego "hałaśliwego ducha", odnosi się do ataków destrukcyjnej, nieuchwytnej siły. Do czego zdolne są poltergeisty pokazał przypadek z 1967 r., kiedy na oczach wielu świadków (w tym naukowców) złośliwy "byt" demolował kancelarię prawniczą w bawarskim Rosenheim.

 

"Duch" zagnieździł się w biurze Sigmunda Adama

Kiedy elektryk Bauer przybył do kancelarii Sigmunda Adama przy Königstraße, by kolejny raz naprawić oświetlenie, był pewien, że to, co się tam dzieje jest sprawką żartownisia. Zamontowawszy świetlówki, schodził z drabiny, kiedy usłyszał głośny huk i zauważył, że coś znowu wyłamało je z gniazd. Uznał wtedy, że to nie figle, tylko czarna magia – pisał w styczniu 1968 r. Der Spiegel, próbując dociec, co leży u źródła tajemniczych wydarzeń rozgrywających się od wielu miesięcy w małym bawarskim mieście.

 

Wszystko zaczęło się niewinnie wiosną 1967, kiedy prawnik z Rosenheim, Sigmund Adam, zauważył, że coś jest nie tak z telefonami w jego kancelarii. Początkowo aktywność Spuka (niem. "zjawa" lub "hałas"), jak nazwano zagadkową siłę, była ledwie zauważalna. Zaczęło się od urywanych rozmów telefonicznych i dziwnego zachowania aparatów. Zdarzało się, że wszystkie cztery dzwoniły jednocześnie, lecz nikt nie odzywał się w słuchawkach. Bardziej niż tym Adam zaskoczony był horrendalnie wysokim rachunkiem za połączenia. Próbując to wyjaśnić, skontaktował się z producentem telefonów, ale nie wykryto w nich usterek.

 

Z końcem roku Spuk zrobił się bardziej złośliwy. Telefony w kancelarii dosłownie oszalały i, jak ustalono, nawet do kilkudziesięciu razy na kwadrans samoczynnie dzwoniły na… zegarynkę. Adam nie mógł normalnie pracować, tym bardziej, że wkrótce pojawiły się ciągłe problemy z zasilaniem albo oświetleniem. Coś wykręcało z gniazd kilkudziesięciocentymetrowe świetlówki. Kiedy zdecydowano się zamienić je na żarówki, te eksplodowały (jedna poraniła pracownicę biura). By wyjaśnić zagadkę, w połowie listopada 1967 r. do kancelarii udała się ekipa ekspertów z miejskiego zakładu energetycznego pod kierownictwem Paula Brunnera. Zamontowawszy urządzenia pomiarowe, stali się oni nieoczekiwanie świadkami "cudów", o których wieść ściągnęła do Rosenheim dziennikarzy z całego kraju.

 

W trakcie badań trwających cztery tygodnie elektrycy wielokrotnie słyszeli głuche uderzenia i znajdowali szkło z pękniętych żarówek. Brunner zaobserwował z kolei, jak obraz na ścianie "wykonał szybki obrót o ok. 320 stopni w lewo, wskutek czego splątał się drucik, na którym był on zawieszony" – relacjonował.

 

Najciekawsze, że Spuk nie przejmował się obecnością badaczy ani klientów kancelarii. Przykładowo, 19 października Adam usłyszał krzyk 19-letniej sekretarki Annemarie Schaberl, że znowu poruszają się meble, co poświadczył obecny na miejscu urzędnik skarbowy. W sumie – jak oszacowali badacze – efekty działania nieuchwytnej siły obserwowało ok. 40 osób, w tym inżynierowie oraz fizycy.

W niektóre dni aktywność "ducha" była intensywniejsza. Przykładowo protokół z 4 grudnia 1967 informuje, że od 11.00 do 15.00 w biurze doszło do eskalacji dziwnych zjawisk. Najpierw oszalały telefony, potem kołysały się obrazy i żyrandole, a na koniec fotokopiarka zaczęła "parskać" atramentem. Z czasem horror, w jaki przemieniło się życie zawodowe Adama, nabrał elementów groteski. By powstrzymać Spuka przed dzwonieniem na zegarynkę, mecenas (dosłownie) pozamykał telefony na kłódkę, jednak bez skutku. Co gorsza, nawet ekipa Brunnera nie potrafiła wyjaśnić, co się tam dzieje. Jej zdaniem "anomalie" nie wynikały z usterek w instalacji elektrycznej, bo ta została dokładnie sprawdzona.

 

"Za te zjawiska są odpowiedzialne siły o nieustalonej proweniencji" – napisał Brunner w raporcie z grudnia 1967 r., co nie usatysfakcjonowało Adama, do którego coraz częściej zgłaszali się egzorcyści oraz łowcy duchów skłonni przepędzić lubującego się w elektryce upiora.

 

To nie duch, lecz oddziaływanie żywego człowieka

Na początku grudnia 1967 do Rosenheim przybył dr Hans Bender (1907-91) – psycholog z Fryburga, którego zainteresowania badawcze skupiały się na zagadnieniach z pogranicza. Znając z literatury oraz autopsji przypadki bliźniaczo podobne do tego, co działo się w kancelarii przy Königstraße, badacz postawił szokujący wniosek: wywołujący panikę i chaos Spuk nie pochodził z zaświatów.

 

Bender wyjaśniał, że były to manifestacje mimowolnej telekinezy – oddziaływania mocy psychicznych na przedmioty materialne. Dodał, że energia zdolna do przesunięcia mebla o wadze ponad 100 kg musiała być generowana przez "psyche" kogoś z otoczenia Adama. Wskazał na wspomnianą Annemarie Schaberl, która – jak zauważył – zawsze była w pobliżu, gdy uaktywniał się "duch".

 

"Kiedy ta młoda dama szła korytarzem, kołysały się za nią żyrandole" – odpowiadał Bender sceptykom sugerującym, że była to jej umyślna mistyfikacja.

 

Ta koncepcja nie przemawiała jednak do wszystkich. Trudno bowiem wyobrazić sobie, w jaki sposób siła umysłu może przesuwać meble albo sprawić, że telefon sam dzwoni na zegarynkę. Badacz z Fryburga również nie potrafił powiedzieć, jakie mechanizmy tym kierują, ale posiłkując się doświadczeniem innych parapsychologów tłumaczył, że Spuk, a właściwie poltergeist, jest rodzajem energii mentalnej emitowanej przez osoby mające do tego predyspozycje. Najczęściej są to dziewczęta w okresie dojrzewania, które z jakichś powodów stanowią tymczasowy "katalizator" tych zjawisk. Poltergeist ujawnia się zazwyczaj, gdy taka osoba jest sfrustrowana albo zdenerwowana.

Schaberl, chociaż starsza od typowych "telekinetyczek", była osobą niestabilną psychicznie i silnie znerwicowaną z racji problemów osobistych – zauważył Bender, który – jak się wkrótce okazało – mógł mieć rację. Kiedy na początku kolejnego roku kobieta zwolniła się z kancelarii przy Königstraße, znikł też poltergeist, który rzekomo udał się z nią do nowej pracy, gdzie był dużo mniej aktywny. Nim do tego doszło, przez kilka styczniowych dni 1968 r., mocno dawał się we znaki mec. Adamowi:

 

"Na oczach fizyka prof. Büchela, samoczynnie wysuwały się szuflady, a ponad 150-kilogramowa szafa z dokumentami odsunęła się 30 cm od ściany. Z haków spadały obrazki i kalendarze" – odnotował Bender.

 

Naukowcy czuli niedosyt, nie potrafiąc określić natury zagadkowych oddziaływań. Fizyk dr Karger, choć próbował ustalić, co napędza Spuka, nie mógł powiedzieć o tym zbyt wiele: "Zjawiska te wydają się być efektem nieregularnych, krótkotrwałych sił" – stwierdził, dodając jednak, że niektóre epizody sugerowały, że fenomenem kierowała jakaś inteligencja.

 

Czy było to więc nawiedzenie? Wiele lat później Annemarie Schaberl w rozmowie ze stacją PRO 7 wypowiadała się krytycznie o teorii dr. Bendera.

– Jestem normalną osobą. To musiało być coś innego – powiedziała, dodając, że nigdy w życiu nie dysponowała żadnymi supermocami.

 

źródło


Ołów, arszenik, rtęć i inne kosmetyki

$
0
0

kosmetyki--340x340.jpg

Dziewiętnastowieczna aktorka musiała starannie

nakładać grubą warstwę makijażu (fot. domena publiczna).

 

 

Ołów, arszenik, rtęć… To nie lista trucizn, a substancje, po które sięgały dawne piękności. Traciły nie tylko pieniądze, czas i wygodę, ale zdrowie, a nawet życie. Co jeszcze były gotowe znieść w pogoni za urodą i wieczną młodością?

 

Stare porzekadło głosi, że piękno wymaga poświęceń. Ale nie precyzuje, jak wielkich. Nawet dzisiaj marzenie o idealnej cerze, zgrabnej sylwetce czy młodym wyglądzie często wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. A współczesne inwazyjne zabiegi wydają się błahostką w porównaniu z tym, co kobiety znosiły w przeszłości. Przede wszystkim, nie mając świadomości lub zwyczajnie o to nie dbając, aplikowały sobie codziennie szereg niebezpiecznych substancji. Czym dokładnie się truły?

 

Nieskazitelnie ołowiana cera

 

Ołów posiada długą i barwną – nomen omen – historię w kosmetyce. Wchodził na przykład w skład kohlu, rodzaju czerniącej kredki do oczu, za pomocą której nadawano oczom migdałowy kształt. Przede wszystkim stosowano go jednak do wybielania cery. Robiły to już Egipcjanki i Rzymianki. Aby twarz była nieskazitelna, nakładały na nią silnie toksyczną biel ołowianą zwaną cerusytem lub bielą wenecką. Tak o działaniu tego specyfiku opowiada w książce: „Facepaint. Historia makijażu” Lisa Eldridge:

 

Dzięki zawartości czystego ołowiu, właściwościom matującym i satynowemu wykończeniu, które nadawał, cerusyt wenecki stał się najbardziej pożądanym białym podkładem. Preferowała go głównie europejska arystokracja, która mogła sobie na taki wydatek pozwolić. Problem polegał na tym, że im więcej cerusytu się używało, tym więcej trzeba go było nakładać, aby ukryć przykre skutki jego działania.

 

Długotrwałe stosowanie powodowało przebarwienia skóry, cera stawała się szara, zmęczona, nabierała odcieni żółci, zieleni i fioletu, przez co twarz w końcu zaczynała wyglądać jak wysuszony stary owoc. Ciągłe używanie specyfiku było również przyczyną próchnicy zębów, nieświeżego oddechu i wypadania włosów, a nawet trwałego uszkodzenia płuc.

 

ninon.jpg

Ninon de L’Enclos. Kosmetyk nią inspirowany miał usuwać piegi. (fot. domena publiczna)

 

Renesansowe piękności, na czele z królową Elżbietą I Tudor, zapamiętale stosowały szkodliwe kosmetyki. Ołowica z czasem zaczęła zbierać wśród nich śmiertelne żniwo. I choć negatywne efekty nadmiernego upodobania do stosowania kosmetyków na bazie ołowiu było widać gołym okiem, to i tak szybko trafiły one do masowej sprzedaży.

 

W czasach wiktoriańskich rynek zalały produkty takie jak „Bloom of Ninon de L’Enclos”, które rzekomo usuwały piegi czy blizny, a skórze twarzy, dekoltu i rąk nadawały niezwykłą białość i gładkość. Słynny preparat nosił imię siedemnastowiecznej kurtyzany Anny „Ninon” de L’Enclos i był podobno sporządzany według jej receptury. Ponoć stosowała go z upodobaniem sama Maria Antonina. Popularność takich produktów utrzymywała się przez cały XIX wiek, zwłaszcza wśród arystokracji i artystów.

 

Kąpiele w arszeniku

 

Innym cudownym produktem, który „gwarantował” doskonale gładką i jasną cerę, był… arszenik. Ten niezwykle toksyczny związek chemiczny niszczył czerwone krwinki. Zapewniał wprawdzie w ten sposób pożądaną bladą skórę, ale stosowanie go prowadziło do śmierci. Nie wszyscy zdawali sobie z sprawę z zagrożenia, co wykorzystała w XVII wieku Giulia Tofana. Zbiła fortunę na sprzedaży cudownego arszenikowego pudru mieszkankom Palermo, Neapolu i Rzymu. Produkt nosił nazwę „Aqua Tofana”, a jego autorka doskonale wiedziała, że sprzedaje truciznę. Przypisuje się jej ponad 600 ofiar, w tym sześciu mężów. Ostatecznie włoska bizneswoman stanęła przed sądem i została skazana na śmierć.

 

Produkty na bazie arszeniku – tym razem do zażywania – zalały też na przełomie XIX i XX wieku rynek amerykański. Najczęściej były sygnowane nazwiskami nieistniejących lekarzy, jak „Dr Rose’s French Arsenic Complexion Wafers” czy „Dr. McKenzie’s Improved Harmless Arsenic Complexion Wafers”. Uznawano je za nieszkodliwe. Według producentów miały uczynić cerę promienną, jędrną i gładką.

 

Szybko okazało się, że długotrwałe zażywanie arszeniku nie pozostaje bez wpływu na ogólny stan zdrowia. Powodowało uszkodzenia układu nerwowego i nerek, utratę włosów, krwotoki, ślepotę, chorobę skóry zwaną rogowaceniem arsenowym czy bielactwo. Koszt pogoni za pięknem był wysoki. W amerykańskiej prasie można było przeczytać na przykład o młodej damie z Indianapolis, która straciła wzrok wskutek zażywania arszeniku. Z kolei w 1911 roku 18-letnia Hildegarde Walton z St Louis zmarła po zażyciu kilku pudełek „cudownego” produktu.

 

Na tym wykorzystanie arszeniku do celów pielęgnacyjnych się nie kończyło. Lola Montez, aktorka i pisarka doby wiktoriańskiej, pisała w książce „The Arts of Beauty” o Czeszkach regularnie zażywających kąpieli w wodach zawierających wysokie stężenie arsenu. Podobno „zapewniały ich skórze transparentną biel”. Ostrzegała jednak, że cena jest wysoka: „muszą zażywać kąpieli w arsenowych źródłach aż po kres swoich dni, inaczej grozi im rychła śmierć”.

 

J.-W.-Waterhouse-Circe-600x387.jpg

Obraz Johna Williama Waterhouse’a przedstawiający Kirke,

często uważany błędnie za portret Giulii Tofany (źródło: domena publiczna).

 

Z delikatnym połyskiem rtęci

 

Rtęć była popularna już w renesansowej kosmetyce. Zanim wynaleziono nadtlenek benzoilu, używano jej do eliminowania wyprysków czy przebarwień. Leczono nią także syfilis, stąd powiedzenie, że jedna noc z Wenerą może skutkować resztą życia w objęciach Merkuriusza. Jakby tego było mało, często stosowano ją razem z silnie toksycznym antymonem. Powodowało to między innymi drażliwość, huśtawki nastrojów, utratę włosów i zębów, bóle głowy czy bezsenność.

 

Bez rtęci nie potrafiły się obyć zwłaszcza XVIII-wieczne Francuzki. Nakładały na ubielone twarze grubą warstwę barwiczki. Jako pigment przez wieki stosowany był siarczek rtęci zwany cynobrem. Toksyczna rtęć penetrowała grubą warstwę ołowiu, wnikając do krwioobiegu i powodując przebarwienia czy złuszczanie skóry, którą trzeba było pokrywać kolejną warstwą kosmetyków.

 

Podobny zabieg stosowały Włoszki, jak opowiada autorka książki „Facepaint. Historia makijażu”:

 

Weneckie piękności tej epoki, łącznie z wielką damą świata mody, francuską królową Katarzyną Medycejską, używały też mieszanki rtęci (niezawodnego składnika do rozjaśniania przebarwień i piegów) i arszeniku z odrobiną piżma. Jak na ironię, piżmo i jego składowe mogą wywołać hipopigmentację, co dowodzi po raz kolejny, że im więcej ktoś miał pieniędzy na kosmetyki, tym gorzej mógł w efekcie wyglądać.

 

katarzyna-medycejska.jpg

Katarzyna Medycejska miała niezrównaną polityczną intuicję.

W przypadku zamiłowania do bielideł instynkt ewidentnie ją zawiódł. (fot domena publiczna).

 

Cena była wysoka, ale nie zrażało to ówczesnych piękności. Lekki połysk kosmetyków na bazie rtęci zapewniał im przecież tak pożądany efekt młodości, niewinności i promiennej skóry.

 

Maseczka z radu na promienną cerę

 

Nowe „pokusy” dla miłośniczek piękna pojawiły się wraz z odkryciem radu w 1898 przez Marię i Piotra Curie. Przedsiębiorczy handlowcy wkrótce przedstawili propozycje zupełnie nowych zastosowań promieniotwórczych pierwiastków. „W energii radu kryje się tryskająca fontanna młodości i piękna!” – obiecywała reklama kosmetyków Radior z 1918 roku.

 

W latach 30. we Francji powstała marka Tho-Radia, której nazwa pochodziła od dwóch radioaktywnych związków: chlorku toru i bromku radu. Producent obiecywał kobietom jędrną skórę, szczupłą figurę, usunięcie wszystkich niedoskonałości, zatrzymanie objawów starzenia, świeżą i młodą cerę. Kosmetyków tego typu pojawiało się więcej: w latach 20. popularne były na przykład radioaktywne glinki w formie maseczek. Sprzedawano je między innymi pod egidą marki Kemolite.

 

W latach 20. i 30. XX wieku produkty na bazie pierwiastków promieniotwórczych były absolutnym must have. Obejmowały całą gamę kosmetyków od kremów po pasty do zębów. Co ciekawe, substancje aktywne można było wówczas znaleźć nawet w produktach dla niemowląt, czekoladzie, prezerwatywach i papierosach. Dopiero późniejsze badania dowiodły, że „promienna” cera bywała okupiona wymiotami, anemią, krwotokami wewnętrznymi i nowotworami.

 

Gładka skóra wymaga cierpienia

 

Kobiety narażały się też na niebezpieczeństwo, próbując znaleźć sposób na szybkie i łatwe pozbycie się niepożądanego owłosienia. Używały do tego… talu. Ten odkryty w 1861 roku silnie toksyczny i trujący pierwiastek początkowo uchodził za doskonale lekarstwo na choroby weneryczne, grzybicę, dyzenterię czy gruźlicę. Pomysł zastosowania go do depilacji pojawił się, gdy zauważono, że środek, przepisywany na grzybicę skóry głowy, powoduje wypadanie włosów.

 

Krem na rynek amerykański wypuściła marka Koremlu. Już w latach 30. w związku ze szkodliwym działaniem specyfiku wybuchła afera. Niestety wówczas produkt nie był sklasyfikowany jako lek przez Agencję Żywności i Leków, więc rząd nie mógł nic zrobić.

 

W tym okresie na pierwsze strony gazet trafiały kolejne szokujące wypadki. Pewne dziecko zmarło po zjedzeniu chleba posmarowanego zabójczym produktem. Przeciwko producentowi mnożyły się pozwy cywilne. Bezskutecznie – „uratował się” ogłaszając bankructwo.

 

Ostatecznie oczekujący szybkiego i łatwego zysku przedsiębiorcy musieli pogodzić się z tym, że zastosowanie talu należało ograniczyć do trutek na szczury. Albo wykorzystać go jako narzędzie zbrodni, jak morderczyni z kryminału Agathy Christie „Tajemnica Bladego Konia”.

 

radior.jpg

Radior był popularnym prepatarem, który miał dodać „radioaktywnego blasku”.

Reklama z 1918 roku. (fot. domena publiczna).

 

Kobiety miały jednak do wyboru także inną, nie mniej niebezpieczną metodę usuwania owłosienia. Oferowano im zabiegi tego typu, a także leczenie egzemy i trądziku, za pomocą… odkrytych na początku XX wieku promieni rentgena.

Niektóre zdesperowane panie potrafiły dawać się naświetlać przez wiele godzin. Owszem, włosy wypadały, ale w bonusie pojawiały się popękane naczynka, pęcherze na skórze i zgrubienia. Te ostatnie często przeradzały się w nowotwór, wówczas nieuleczalny. Po szeregu pozwów o odszkodowanie także ten intratny biznes stracił na popularności.

 

W pogoni za pięknem

 

Czy współczesne trendy w kosmetyce tak bardzo różnią się od tego, co obowiązywało pięćdziesiąt, sto czy trzysta lat temu? Dziś, gdy reklamy bombardują nas wizerunkami modelek o doskonałych sylwetkach, idealnie młodej i gładkiej skórze oraz błyszczących włosach wydaje się, że nie. W pogoni za ideałem kobiety wstrzykują dziś sobie w skórę neurotoksyny. Cierpliwie poddają się też bolesnym zabiegom z użyciem promieni lasera, które mają rozjaśnić ich cerę, usunąć zmarszczki czy zbędne owłosienie.

 

Nakładają na skórę czy włosy wiele kosmetyków, często rakotwórczych i silnie trujących, jak formaldehyd obecny w produktach do pielęgnacji ciała czy paznokci. Mimo wieloletniej batalii o wyeliminowanie metali ciężkich z produktów kosmetycznych nadal są one obecne. Ołów można znaleźć w szminkach popularnych marek, a rtęć choćby w mascarach. Czy powinniśmy wierzyć producentom, że mimo to są bezpieczne?

 

Literatura:

    Rajiv Shah, Kelly E. Taylor, Concealing Danger: How the Regulation of Cosmetics in the United States Puts Consumers at Risk, „Fordham Environmental Law Review”, tom 23, nr 1/2011.
    Aleksandra Zaprutko-Janicka, Piękno bez konserwantów, Znak Horyzont 2016.
    Agnieszka Bukowczan-Rzeszut, Barbara Faron, Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach, Astra 2017.
    Eldridge, Facepaint. Historia makijażu, tłum. B. Zandman, Znak Horyzont 2017.
    Lola Montez, The Arts of Beauty; Or, Secrets of a Lady’s Toilet, Dick & Fitzgerald 1858.

źródło

Kolejny obraz z dawnej przeszłości z komórką (?)

$
0
0

Dziwny element fotografii z 1890 roku. Kobieta trzyma coś, czego nie było w tamtych czasach

Często spekuluje się nad średniowiecznymi obrazami lub zdjęciami sprzed kilkudziesięciu lat na temat widniejących na nich telefonach komórkowych. W niektórych przypadkach da się wyjaśnić pewne kwestie – na obrazie „The Expected One”, gdzie dziewczyna trzyma w rękach nie smartfona, lecz modlitewnik. Jednak trudno wytłumaczyć obiekt, który znajduje się na obrazie Umberto Romano, gdzie możemy dostrzec Indianina z iPhone’em (dzieło z 1937 roku) albo na poniższym zdjęciu.

 Zdjęcie zostało wykonane przez Karla Störmera w 1890 roku. Uwagę przyciąga postać trzyjaca w rękach przedmiot. Kobieta, po prawej stronie, wygląda, jakby rozmawiała przez telefon komórkowy! Zdjęcie zostało zrobione, gdy Karl Störmer miał zaledwie 19 lat. W dodatku autor skupiał się na fotoreportażu i w swoich pracach raczej utrwalał rzeczywistość, bez zmuszania do pozowania. Co więcej, autentyczność tego zdjęcia została uznana nawet przez ekspertów. 

Trudno wyjaśnić, skąd na zdjęciu postać z trzymającym przy uchu telefonem komórkowym. Może ta kobieta pochodziła z przyszłości? Macie pomysł, jakie jest inne rozwiązanie tej fotograficznej zagadki

 

Źródło: http://podroze.onet.pl/ciekawe/na-zdjeciu-z-1890-roku-kobieta-trzyma-telefon-komorkowy/yqq5j8

 

 

 

Wiele twarzy Abell 1758

$
0
0

abiel.jpg

Północna część Abell 1758 (domena publiczna)

 

Przypominająca gąszcz mrugających świetlików, powyższa przepiękna gromada galaktyk świeci intensywnie na tle ciemnego wszechświata, otoczona mnóstwem jasnych gwiazd i galaktyk spiralnych na pierwszym planie. A1758N jest podgromadą Abell 1758,masywnej gromady zawierającej setki galaktyk. Choć może się ona wydawać spokojna na powyższym zdjęciu wykonanym za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, w rzeczywistości ta podgromada  składa się z dwóch jeszcze mniejszych struktur, których burzliwy proces łączenia jesteśmy w stanie właśnie obserwować.

 

Choć często przyćmiewana przez swoje bardziej znane kuzynki – Gromadę w Piecu oraz Gromadę Pandora – gromada Abell 1758 zawiera więcej ciekawostek niż można by się po niej spodziewać.  Po raz pierwszy gromadę zidentyfikowano w 1958 roku początkowo rejestrując ją jako pojedynczy masywny obiekt. Jednak jakieś 40 lat później gromadę ponownie obserwował kosmiczny teleskop rentgenowski ROSAT dostrzegając, że gromada nie jest pojedynczym zbiorem galaktyk, ale dwoma!

 

Abell 1758 od tego czasu była obserwowana wielokrotnie przez różne obserwatoria – Hubble, Obserwatorium Rentgenowskie Chandra, XMM-Newton i inne – dzięki czemu wiemy,że składa się z dwóch struktur, które dzielą złożoną historię. Abell 1758 składa się z dwóch masywnych podgromad oddalonych od siebie o 2,4 miliona lat świetlnych. Owe składniki znane jako A1758N (północ) oraz A1758S (południe), związane są ze sobą grawitacyjnie, ale nie wykazują oznak interakcji.

 

 

 

 

Na powyższym zdjęciu widoczna jest tylko północna struktura gromady A1758N. Ją z kolei można podzielić na dwie podstruktury znane jako A1758NE oraz A1758NW. W każdej z nich można dostrzec silne zaburzenia, które stanowią dowód na zderzenie i łączenie się mniejszych gromad.

 

Badania pozwoliły także dostrzec halo radiowe wewnątrz Abell 1758. Zwierciadła teleskopu Hubble’a nie są w stanie obserwować tych struktur radiowych, ale radioteleskopy były w stanie dostrzec osobliwie ukształtowane halo emisyjne wokół gromady. Halo radiowe to rozległe źródła rozproszonej emisji radiowej zazwyczaj odkrywane wokół centrów gromad galaktyk. Uważa się, że powstają one gdy gromady zderzają się przyspieszając szybko poruszające się cząstki do jeszcze wyższych prędkości wskazując, że gromady z halo radiowym wciąż formują się i łączą ze sobą.

 

 

 

 

Kolizje takie jak ta, która właśnie ma miejsce w A1758N stanowią najbardziej energetyczne zdarzenia we Wszechświecie tuż za Wielkim Wybuchem. Wiedza o tym jak gromady się ze sobą łączą pozwala astronomom zrozumieć w jaki sposób rosną i ewoluują struktury we Wszechświecie oraz umożliwia badanie ciemnej materii, ośrodka międzygalaktycznego i samych galaktyk.

Powyższe zdjęcie zostało wykonane za pomocą kamery ACS oraz WFC3 w ramach programu obserwacyjnego RELICS.

źródło

Abell 1758 - najbardziej energetyczne zdarzenia we Wszechświecie tuż za Wielkim Wybuchem

$
0
0

abiel.jpg

Północna część Abell 1758 (domena publiczna)

 

Przypominająca gąszcz mrugających świetlików, powyższa przepiękna gromada galaktyk świeci intensywnie na tle ciemnego wszechświata, otoczona mnóstwem jasnych gwiazd i galaktyk spiralnych na pierwszym planie. A1758N jest podgromadą Abell 1758, masywnej gromady zawierającej setki galaktyk. Choć może się ona wydawać spokojna na powyższym zdjęciu wykonanym za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, w rzeczywistości ta podgromada  składa się z dwóch jeszcze mniejszych struktur, których burzliwy proces łączenia jesteśmy w stanie właśnie obserwować.

 

Choć często przyćmiewana przez swoje bardziej znane kuzynki – Gromadę w Piecu oraz Gromadę Pandora – gromada Abell 1758 zawiera więcej ciekawostek niż można by się po niej spodziewać.  Po raz pierwszy gromadę zidentyfikowano w 1958 roku początkowo rejestrując ją jako pojedynczy masywny obiekt. Jednak jakieś 40 lat później gromadę ponownie obserwował kosmiczny teleskop rentgenowski ROSAT dostrzegając, że gromada nie jest pojedynczym zbiorem galaktyk, ale dwoma!

 

Abell 1758 od tego czasu była obserwowana wielokrotnie przez różne obserwatoria – Hubble, Obserwatorium Rentgenowskie Chandra, XMM-Newton i inne – dzięki czemu wiemy,że składa się z dwóch struktur, które dzielą złożoną historię. Abell 1758 składa się z dwóch masywnych podgromad oddalonych od siebie o 2,4 miliona lat świetlnych. Owe składniki znane jako A1758N (północ) oraz A1758S (południe), związane są ze sobą grawitacyjnie, ale nie wykazują oznak interakcji.

 

 

 

 

Na powyższym zdjęciu widoczna jest tylko północna struktura gromady A1758N. Ją z kolei można podzielić na dwie podstruktury znane jako A1758NE oraz A1758NW. W każdej z nich można dostrzec silne zaburzenia, które stanowią dowód na zderzenie i łączenie się mniejszych gromad.

 

Badania pozwoliły także dostrzec halo radiowe wewnątrz Abell 1758. Zwierciadła teleskopu Hubble’a nie są w stanie obserwować tych struktur radiowych, ale radioteleskopy były w stanie dostrzec osobliwie ukształtowane halo emisyjne wokół gromady. Halo radiowe to rozległe źródła rozproszonej emisji radiowej zazwyczaj odkrywane wokół centrów gromad galaktyk. Uważa się, że powstają one gdy gromady zderzają się przyspieszając szybko poruszające się cząstki do jeszcze wyższych prędkości wskazując, że gromady z halo radiowym wciąż formują się i łączą ze sobą.

 

 

 

 

Kolizje takie jak ta, która właśnie ma miejsce w A1758N stanowią najbardziej energetyczne zdarzenia we Wszechświecie tuż za Wielkim Wybuchem. Wiedza o tym jak gromady się ze sobą łączą pozwala astronomom zrozumieć w jaki sposób rosną i ewoluują struktury we Wszechświecie oraz umożliwia badanie ciemnej materii, ośrodka międzygalaktycznego i samych galaktyk.

Powyższe zdjęcie zostało wykonane za pomocą kamery ACS oraz WFC3 w ramach programu obserwacyjnego RELICS.

źródło

Czarna postać przechodząca mi drogę

$
0
0

Witam, wczoraj to znaczy 18 stycznia wracałem autobusem do domu. Autobus zatrzymuje się kilometr od mojej miejscowości, około 18 wysiadłem, padał śnieg i trochę wiało przeszedłem trasę normalnie. Kiedy skręciłem we wjazd mojego domu jakieś 50 metrów ode mnie zobaczyłem zarys sylwetki ktoś dosyć wysoki około 2 metrów przeszedł bardzo szybko z lewej strony (z ogródka) w stronę domu po prawej. Myślałem że to moja mama wyszła żeby zobaczyć czy idę ale po zobaczeniu tej zjawy przyspieszyłem kroku i nie słyszałem żeby ktoś otwierał drzwi, po wejściu do domu zobaczyłem że moja mama normalnie je kolację i powiedziała ,, o już przyszedłeś będziesz coś jadł" także to na 100% nie była ona. Nie mówiłem nikomu o tym, ale ciekawi mnie co to mogło być i o co z tym chodzi.

Ile Niemcy zarabiali na Auschwitz?

$
0
0

15d8fd08c8c75819.jpg

Osławiona brama obozu Auschwitz-Birkenau. (Tulio Bertorini/CC ASA 2.0)

 

 

KL Auschwitz-Birkenau – fabryka śmierci i symbol Holokaustu. Wydaje się, że głównym zadaniem obozu było ”ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”. W Auschwitz jednak, jak w każdym szanującym się ”przedsiębiorstwie”, ważne były również zyski materialne. I to nie byle jakie zyski.

 

 

Myśląc o Auschwitz, mamy przed oczami komory gazowe i piece krematoryjne, a w drugiej kolejności więźniów w pasiakach. Zapominamy o genezie macierzystego obozu i celu stworzenia jego kilkudziesięciu podobozów. W książce ”Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie”, Timothy Snyder pisze o całym kompleksie:

 

Pierwotnym celem jego budowy w 1940 roku było utorowanie drogi do większego imperium na wschodzie […]. Żydów trafiających do Auschwitz […] planowano wysłać […] na wschód jako robotników przymusowych i zamęczyć pracą przy budowie niemieckiego imperium na podbitych ziemiach sowieckich.

 

Aby zbudować imperium, trzeba było mieć na to pieniądze, a te najprościej było zdobyć dzięki obozom.

 

”Spuścizna po zmarłych”

 

Początkowo przedmioty należące do więźniów kacetów deponowano w magazynach i wydawano rodzinom w chwili śmierci więźnia. W Auschwitz zakładano jednak najczęściej, że nie ma możliwości skontaktowania się z bliskimi ofiary. Ubrania, obuwie czy kosztowności nazywane ”spuścizną po zmarłym” automatycznie podlegały konfiskacie. Jak słusznie zauważa Timothy Snyder:

 

Funkcja obozu uległa zmianie, gdy kolonialna misja nazistów ustąpiła miejsca ”ostatecznemu rozwiązaniu” – priorytetem przestało być ujarzmienie Słowian, a pilną kwestią stał się mord na Żydach.

 

Wtedy też zjawisko grabieży osiągnęło swoje apogeum. Bydlęce wagony wiozły do nowo wybudowanego obozu w Birkenau nie tylko dziesiątki tysięcy Żydów, ale również setki tysięcy kilogramów ich dobytku.

 

e99280e3a6a51a52.jpg

To między innymi takimi wagonami transportowano ofiary Holokaustu.

Agatefilm; lic. CC ASA 3.0

 

Mamieni wizją osiedlenia się na nowym terenie, Żydzi wieźli w dozwolonych 30 kilogramach bagażu żywność, ubrania, kołdry, garnki czy dywany, ale również specjalistyczne sprzęty. Wśród najbardziej oryginalnych znalazły się fotele dentystyczne, aparaty rentgenowskie czy narzędzia zegarmistrzowskie. Wszystko konfiskowano już na rampie obozowej.

 

Na bogato – jak w Kanadzie

 

Zrabowane mienie przechowywano w barakach nazywanych ”składami ruchomości” (Effektenlager), a w gwarze obozowej ”Kanadą”, kraj ten bowiem kojarzył się więźniom z bogactwem.

 

Część dóbr, m.in. żywność czy ubrania, przeznaczono na funkcjonowanie obozu. Najlepsze produkty wysyłano do Rzeszy, przekazywano przesiedleńcom oraz folksdojczom.

 

Starannie pilnowano, by odzież była zdezynfekowana i nie posiadała plam z krwi czy uszkodzeń. Futra otrzymywali żołnierze Wehrmachtu walczący na Wschodzie. Resztę zagrabionego dobytku, w szczególności pieniądze i kosztowności, przekazywano Bankowi Rzeszy.

 

30 kwietnia 1944 roku z Auschwitz wysłano dwie przesyłki zawierające m.in. 124 940 złotych, 20 415 rubli, 1858 lei rumuńskich, 825 franków belgijskich, 576 koron czeskich oraz ponad 1,5 kg złota i 4,5 kg srebra, 1,8 g brylantów, ponad 66 g innych szlachetnych kamieni. To były tylko dwie z kilkudziesięciu podobnych paczek.

 

61fa5e575c41b0e2.jpg

Tysiące par butów ofiar zamordowanych w Auschwitz-Birkenau.
Bibi595/CC ASA 3.0

 

Do tego dochodziły tysiące wagonów z ubraniami i przedmiotami codziennego użytku. W momencie wyzwolenia obozu radzieccy żołnierze znaleźli w ”Kanadzie” m.in. ok. 370 tys. garniturów, 837 tys. damskich płaszczy i sukni, 44 tys. par butów czy 14 tys. dywanów, których nie zdołano spalić lub wywieźć.

 

Zęby na wagę złota

 

Wszystko mogło przynieść zarobek. Nawet zwłoki osób zamordowanych w komorach gazowych były źródłem kosztowności. Najbardziej wartościowym surowcem okazały się być zęby, a raczej metale, z których były zrobione.

 

Już w 1940 w Instytucie Stomatologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego obroniono pracę doktorską ”O możliwości ponownego stosowania złota z jam ustnych zmarłych”. 23 września Himmler wydał oficjalny nakaz usuwania złota dentystycznego z ciał więźniów obozów koncentracyjnych.

 

Wyrywaniem zębów w Auschwitz zajmowali się członkowie Sonderkommando oraz dentyści ze szpitali obozowych. Zachowały się meldunki, które poświadczają skalę procederu. Tylko w ciągu ok. 200 dni w 1942 roku wyrwano ponad 16 tys. zębów wykonanych ze złota i innych metali.

 

7462a93725e9c860.jpg

Dążąc do maksymalizacji zysków Niemcy w obozowych krematoriach utworzyli specjalne pracownie złotnicze,

które zajmowały się pozyskiwaniem złota dentystycznego.

Ryszard Domasik/CC ASA 3.0

 

W krematoriach powstały nawet specjalne pracownie złotnicze (Goldarb) zajmujące się przetapianiem uzyskanego złota. Członkowie obozowego ruchu oporu meldowali na początku 1944 roku, że w ciągu miesiąca władze SS uzyskiwały nawet 10–12 kg złota z zębów swoich ofiar.

 

Pończochy z włosów

 

Innym przykładem makabrycznej gospodarności Niemców było wykorzystanie włosów ofiar. Zarówno tych obcinanych osobom pracującym w obozie, jak i należących do zagazowanych kobiet. Zbieraniem włosów zajmowały się specjalne komanda, które starannie je dezynfekowały i suszyły.

 

Tak pozyskany ”surowiec” wysyłano do fabryk, gdzie wytwarzano zeń filc, przędzę czy pończochy dla załóg okrętów podwodnych. Po wyzwoleniu obozu znaleziono ponad 7 tys. kilogramów ludzkich włosów. Trudno jednak ocenić ile zarobiono na tym procederze, tak jak w przypadku ludzkich prochów i kości, których używano jako nawozu.

 

Obozowe gęsi

 

Najważniejszym sposobem zarobku było jednak eksploatowanie taniej siły roboczej. Początkowo niewolnicza praca więźniów miała zapewnić obozowi samowystarczalność, a jednocześnie była sprawnym narzędziem eksterminacji. W 1940 roku duże nadzieje pokładano także w rozwoju przyobozowego rolnictwa. Rudolf Höss raportował Himmlerowi:

Oświęcim będzie stacją doświadczalną dla Wschodu. Tam są możliwości, jakich nie mieliśmy dotychczas w Niemczech. Sił roboczych jest dość. Każde potrzebne doświadczenie rolne musi być tam przeprowadzone.

747975071d9ff750.jpg

Rudolf Höss (w środku) w 1940 roku donosił Himmlerowi,

że Auschwitz będzie stacją doświadczalną dla Wschodu.

Domena publiczna

 

I rzeczywiście wkrótce wokół obozu powstały gospodarstwa rolne SS, które zajmowały obszar prawie 4 tys. hektarów. Łącznie było ich sześć, w tym ogrody w Rajsku oraz farma drobiu i hodowla ryb w Hermężach. Większość ich produkcji przeznaczano na użytek władz obozu, ale zdarzało się, że najlepsze produkty wysyłano do Rzeszy. W styczniu 1945 roku bydło i gęsi były ewakuowane w lepszych warunkach niż więźniowie.

 

Mundury, łyżki i uszczelki

 

Więźniów wykorzystywano również w przedsiębiorstwach przemysłowych i warsztatach rzemieślniczych SS. W samym Oświęcimiu mieściły się m.in. zakłady szewskie i garbarskie, artystyczna kuźnia, stolarnia czy pracownia tapicerska. Wyrabiano w nich luksusowe przedmioty dla załogi obozu oraz produkty na zamówienie państwa (np. 250 tys. łyżek).

 

Wśród przedsiębiorstw SS największe znaczenie miało DAW (Deutsche Ausrüstungswerke) zajmujące się na początku głównie stolarką. Wkrótce zaczęły się pojawiać nadwyżki więźniów – na ich nieszczęście równocześnie z potrzebą zwiększenia przemysłu zbrojeniowego.

Profile obozowych przedsiębiorstw zaczęły się zmieniać. DAW rozpoczęło produkcję m.in. gumowych uszczelek do łodzi podwodnych. Uruchomiono też zakłady rozbiórki samolotów, z których pracy korzystało zarówno wojsko, jak i firmy prywatne.

 

f95e579a44b38a35.jpg

Budowa zakładów chemicznych IG Farben w Monowicach.

Bundesarchiv; lic. CC ASA 3.0

 

Bilans zysków bez strat

 

Wkrótce w Auschwitz pojawiły się koncerny przemysłowe. Niekwestionowane pierwszeństwo wśród nich miało przedsiębiorstwo IG Farbenindustrie, zajmujące się produkcją kauczuku syntetycznego. Na swoją siedzibę wybrało wieś Monowice. W szczytowym okresie produkcji, w 1944 roku, powstały tam obóz zatrudniał ponad 11 tys. więźniów, pracujących po kilkanaście godzin dziennie.

 

Chociaż wydajność więźniów była niska ze względu na złe warunki, głód i choroby, zyski były satysfakcjonujące. Mniejsze przedsiębiorstwa SS przekazywały państwu 0,3 marki dziennie za dzień pracy jednego osadzonego. Tymczasem IG Farbenindustrie płaciło w zależności od umiejętności więźnia od 3 do 4 marek, a nawet więcej. W szczytowym okresie koncern wydawał na ten cel kilkadziesiąt tysięcy marek dziennie.

 

Tylko w 1943 roku dochody III Rzeszy z tytułu opłat za pracę więźniów Auschwitz wyniosły około 15–20 mln marek. W 1944 roku suma ta podwoiła się. Biorąc pod uwagę koszty utrzymania więźniów wynoszące 1,34 marki w przypadku mężczyzn i 1,22 w przypadku kobiet, czysty zysk państwa stanowił ponad połowę przychodu. W otrzymanych rachunkach Niemcy nigdy nie brali jednak pod uwagę cierpienia i śmierci setek tysięcy więźniów obozu.

źródło

Rekonstrukcja twarzy nastolatki sprzed 9 tysięcy lat

$
0
0

Nastolatka, która żyła 9 tysięcy lat temu.
Jej czaszkę archeolodzy odnaleźli w 1993 roku. Dopiero teraz udało się pokazać, jak nastolatka wyglądała.

 

Avgi.jpg

 

Zrekonstruowaną twarz dziewczyny zaprezentowano w Grecji. Specjalny pokaz odbył się na Akropolu. Swoim dziełem pochwalili się naukowcy z Uniwersytetu Ateńskiego, którzy współpracowali ze znanym szwedzkim archeologiem specjalizującym się w odtwarzaniu wizerunków osób żyjących w zamierzchłej przeszłości.

 

Nazwali ją Avgi, co z greckiego oznacza "Świt". Dziewczyna żyła pod koniec okresu mezolitycznego. W tym czasie mieszkańcy terenów obejmujących obecną Grecję ewoluowali od społeczeństwa zbieraczy i myśliwych do osiadłej cywilizacji - informuje serwis iefimerida.gr.

 

Aby móc odtworzyć jej twarz, potrzebny był duży zespół specjalistów. W gronie naukowców znaleźli się endokrynolog, ortopeda, neurolog, patolog i radiolog. Zespołem dowodził ortodonta Manolis Papagrigorakis. Do tego doszła jeszcze nieoceniona pomoc Oscara Nilssona, archeologa i rzeźbiarza ze Szwecji, który ma niejedną rekonstrukcję twarzy na swoim koncie.

 

Avgi1.jpg

 

O ile kości Avgi zdawały się należeć do 15-latki, o tyle jej zęby wskazywały na to, że miała 18 lat - powiedział szef grupy badaczy.

Czaszkę nastolatki odnaleziono 25 lat temu w jaskini Theopetra. Leży ona w centralnej Grecji. Rejon ten był nieprzerwanie zamieszkany od 130 tysięcy lat.

 

Avgi ma bardzo unikatowe, nie tylko kobiece, cechy czaszki. Po zrekonstruowaniu wielu kobiet i mężczyzn z epoki kamienia wydaje mi się, że niektóre rysy twarzy z czasem zniknęły lub "wygładziły się". Ogólnie rzecz biorąc, dziś wyglądamy mniej męsko, zarówno mężczyźni, jak i kobiety - powiedział Oscar Nilsson.

 

źródło: https://www.o2.pl/artykul/nastolatka-ktora-zyla--tysiecy-lat-temu-zobacz-zrekonstruowana-twarz-dziewczyny-6211347888281729a


Australijskie ptaki drapieżne posługują się ogniem

$
0
0

65a897a9f0ef3a0c.jpg

Naukowcy podejrzewają, że ptaki zaczęły korzystać z ognia wcześniej niż ludzie. Foto: Shutterstock

 

 

Trzy posługujące się ogniem gatunki to: kania czarna (Milvus migrans), kania złotawa (Haliastur sphenurus) oraz sokół brunatny (Falco berigora).

 

Zainspirowany wydaną w roku 1963 książką Douglasa Lockwooda "I, The Aboriginal" ornitolog Bob Gosford z Central Land Council w Alice Springs zebrał w latach 2011-2017 świadectwa wielu osób - w tym Dicka Eussena (Tropical Australian Media) i Nathana Fergusona (Northern Territory Fire and Rescue Service). Większość informacji pochodzi od Aborygenów, walczących z naturalnymi pożarami buszu na północy Australii.

 

Świadkowie widzieli ptaki przenoszące w szponach lub dziobach płonące gałązki i zrzucające je nawet kilometr dalej, by wywołać pożar.

 

Zachowanie to dotyczyło zarówno pojedynczych, jak i działających wspólnie osobników. Ogień wypłaszał ukrytą w zaroślach potencjalną zdobycz – mniejsze ptaki, jaszczurki czy owady. Drapieżcy chwytali je lub zjadali ciała ofiar ognia.

 

Możliwe, że ptaki zaczęły korzystać z ognia wcześniej niż ludzie. Ich zachowanie -zaobserwowane przez tubylców być może już 40 tysięcy lat temu - zostało nawet utrwalone w rytualnych tańcach Aborygenów.

 

Biali badacze przez lata sceptycznie odnosili się do tych zaskakujących dla nich informacji.

 

Zdaniem autora publikacji uzyskana wiedza może przyczynić się do lepszego zrozumienia ewolucji tropikalnych sawann oraz poznania początków wykorzystania ognia przez ludzi. Dotychczas jako przyczynę pożarów brano pod uwagę tylko uderzenia piorunów oraz działania ludzi.

źródło

 

0braz w Radzie Bezpieczeństwa ONZ

$
0
0

 Chce nawiązać do pewnego ''obrazu'' który znajduje się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, bo odnosi się on bardzo mocno do Biblii a zarazem znajduje się w nieprzypadkowym miejscu. Trudno tu dopatrywać się tylko zwykłego dzieła sztuki, bo trudno to nazwać sztuką. To jest zapowiedź czegoś w czym ONZ będzie miało bardzo duży udział. Wypełnienie proroctw o ostatnim królestwie, które ma pochłonąć całą Ziemie oraz o jednym królu, któremu zostanie dana władza nad światem na 42 miesiące. Bardzo dużo ludzi nie wierzy w treść Biblii i proroctwa tam zawarte. Ludzie nie wierzą w istnienie międzynarodowego spiski przeciwko ludzkości na tle rasowym w który są zaangażowane bardzo duże zasoby ludzkie, zwierzchności demoniczne oraz anielskie, których na czele stoi sam szatan zwodząc cały świata, aby ostatecznie powołać nad światem ostatniego króla w czasach ostatecznych i dać mu swoją moc, swój tron i wielką władze (analogiczny do tego co uczynił Bóg Ojciec Jezusowi Chrystusowi) Szatan nie działa w pojedynkę, nie jest jednorękim bandytą. W pojedynkę nie byłby w stanie wiele osiągnąć. Kto chce niech się zapozna najpierw z tym krótkim filmikiem o ONZ ''Prawdziwe Cele ONZ Duchowe Zjednoczenie Świata'':

 

 

 

 

Czym jest Rada bezpieczeństwa ONZ?

Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych – jeden z sześciu głównych organów Organizacji Narodów Zjednoczonych, powołany na mocy Karty Narodów Zjednoczonych (jej istnieniu i kompetencjom poświęcono rozdziały: V, VI i VII KNZ).

Na Radzie Bezpieczeństwa ciąży główna odpowiedzialność za utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa na świecie. Podobnie jak Zgromadzenie Ogólne, może ona nakładać sankcje na państwa członkowskie.

 

- https://pl.wikipedia.org/wiki/Rada_Bezpieczeństwa_Organizacji_Narodów_Zjednoczonych

 

A oto ten obraz który pokrótce chciałbym omówić.

 

vZ4iM4p.jpg

 

 

 

 

Owzc6XZ.jpg

 

 

Cały obraz jest w klimatach jakby po wybuchu wojny i zapanowaniu pokoju. Widzimy motyw z ogrodem Eden. Adamem i Ewą z inną postacią ludzką, która podaje jabłko Ewie, a jak łatwo się domyślić symbolizuje on węża który zwiódł Ewe. Istotne jest również, że podaje ten owoc Ewie, a nie Adamowi. Jest to zgodne z historią opisaną w Biblii. Mnie jednak osobiście troche dziwi, że w świecie gdzie promuje się ateizm lub dialog międzyreligijny któremu przoduje ONZ jest miejsce na umieszczanie takich rzeczy jak ta powyższa. Czy nie obraża to wyznawców innych wierzeń, którzy zasiadają w ONZ? Co jest takiego niezwykłego w tej historii, że akurat ona się tam znajduje? Czyżby była prawdą i to było powodem? Biorąc pod uwage jednak czym zajmuje się rada bezpieczeństwa ONZ, zdaje się to być jeszcze bardziej intrygujące. 

 

Centrum tego obrazu, gdzie jest Adam i Ewa jest niczym innym jak symbolem kobiecej waginy (tak tak, zabawne) symbolizującej jak sądzę narodziny grzechu i mesjasza (antychrysta). Widać również swego rodzaju zawarcie przymierza, ślubu - osoby przestawione na tym obrazie trzymają się w dosyć niecodzienny sposób za ręce, a facet klęcząc wskazuje drugą ręką na dziecko, które trzyma białego gołębia? Dla sceptyków wyjaśniam, że motyw waginalny przejawia się jeszcze w wielu obrazach z "matką boską" których tutaj nie będę przytaczał. Przytocze jeden z wizerunkiem niby Jezusa Chrystusa, gdzie tak naprawdę przestawia on przyjście na świat antychrysta. Przykłady: https://i.imgur.com/VFiIGMa.jpg . W ''I, pet goat II'' też widać wyjście które jest zrobione na taki wzór z którego wychodzi antychryst (5:45 min.). 

 

Przejdźmy do dalszej symboliki. Widzimy ptaka i jaki by to nie był ptak np. flaming to tak naprawdę symbolizuje on feniksa, w istocie Apolla. Anioła. Widać że ten ptak powstał z martwych, bo pod nim leżą jego szczątki. Widać również, że pod spodem gdzie stoi ten ptak jest zabity potwór. Odnosi się to do mitologii o zabiciu przez Apolla Pytona i położeniu go pod kamień ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Pyton_(mitologia) ). Motyw z ptakiem nie jest tutaj użyty najwidoczniej przypadkowo, bo w czasie ceremonii zamknięcia igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 r. również był obecny (https://i.imgur.com/b7oN9vw.png) i również w sposób dosyć ciekawy. Dlaczego ciekawy? Wystarczy spojrzeć i posłuchać piosenki (Take That - Rule the World) jaka temu wszystkiemu towarzyszy: https://youtu.be/ij3sgRG5sPY?t=2h58m9s Tekst piosenki niby o dziewczynie, a tak naprawdę o jasnej gwieździe (Lucyferze)  i rządzeniu światem.  Półokręgu symbolizuje Ziemie, a ogień chaos który pochłonie świat i z którego ma się wyłonić jeden światowy przywódca. Motyw z ptakiem został również użyty w teledysku do piosenki ''David Gilmour - Rattle That Lock'' (https://i.imgur.com/hgD1F8s.jpg) 

 

David Gilmour - Rattle That Lock (Official Music Video):

 

I, pet goat II':

 

Obejrzyj pierwszy teledysk. Anioł spadający z nieba do wody (1:00) co symbolizuje uwięzienie w otchłani (woda równa się otchłań). Widać tam ludzi spętanych łańcuchami. Później ten sam anioł wydostaje się z otchłani w (1:15) przechodząc wcześniej przez swego rodzaju tunel. Ten sam motyw widzimy również w "I, pet goat II" co pokazuje, że użycie tych elementów w obu produkcjach nie jest dziełem przypadku. 

 

uERjv5Y.png

 

Po czym w obu przypadkach po przejściu przez ten "tunel" widzimy coś takiego: 

 

MzEy8W5.png

 

 

Motyw "wyjścia z otchłani bestii" jest też ukazany w piosence Kasi Stankiewicz - Lucy (Official Music Video):

 

 

Bestia była i znika (zanurzenie w wodzie) i znowu wychodzi, rozwiązując sznur który ją pęta. Nawet mówi "znowu". Na końcu biega z białym ubrankiem z piórami i wnosi się do góry. Tytuł "Lucy"(fer). Przekaz raczej jest jasny i odnoszący się do tego samego motywu co wyżej. Ktoś sobie może tutaj szydzić i mówić dlaczego ktoś by miał takie motywy umieszczać w materiałach. Myślę, że to oczywiste dlaczego. Skoro można to czemu nie. Wielu ludzi jednak nie wie, że konspiracja przeciwko ludzkości jest znacznie grubszego kalibru niż nam wydaje i nawet niepozorni artyści mogą być w nią uwikłani. Tak jak wyżej napisałem - szatan nie działa w pojedynkę. W księdze Izajasza w rozdziale 14:20 jest powiedziane, że Lucyfer posiada swój naród wybrany. Taka wzmianka przejawia się już nawet w ks Rodzaju.

 

Co mówi Biblia odnośnie czwartego królestwa i tego króla?

 

Apokalipsa św. Jana 17:9-14
9. Tu trzeba zrozumienia, o mający mądrość! Siedem głów to jest siedem gór tam, gdzie siedzi na nich Niewiasta.
10. I siedmiu jest królów: pięciu upadło, jeden istnieje, inny jeszcze nie przyszedł, a kiedy przyjdzie, ma na krótko pozostać.
11. A Bestia, która była i nie ma jej, i ona jest ósmym, a jest spośród siedmiu i zdąża na zagładę.
12. A dziesięć rogów, które widziałeś, to dziesięciu jest królów, którzy władzy królewskiej jeszcze nie objęli, lecz wezmą władzę jakby królowie na jedną godzinę wraz z Bestią.
13. Ci mają jeden zamysł, a potęgę i władzę swą dają oni Bestii.
14. Ci będą walczyć z Barankiem, a Baranek ich zwycięży, bo Panem jest panów i Królem królów - a także ci, co z Nim są: powołani, wybrani i wierni.

 

 

Mają jeden zamysł, czyli działają w porozumieniu, w spisku (Psalm 2:1-6)

 

Na zakończenie rozwinięcie tego proroctw z księgi Daniela:

 

 

Ks Daniela 7:7-14
7. Następnie patrzałem i ujrzałem w nocnych widzeniach: a oto czwarta bestia, okropna i przerażająca, o nadzwyczajnej sile. Miała wielkie zęby z żelaza i miedziane pazury; pożerała i kruszyła, depcąc nogami to, co pozostawało. Różniła się od wszystkich poprzednich bestii i miała dziesięć rogów.
8. Gdy przypatrywałem się rogom, oto inny mały róg wyrósł między nimi i trzy spośród pierwszych rogów zostały przed nim wyrwane. Miał on oczy podobne do ludzkich oczu i usta, które mówiły wielkie rzeczy.
9. Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła - płonący ogień.
10. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.
11. Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzałem, aż zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie.
12. Także innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu i godziny.
13. Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego.
14. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

 

Kontynuując:

 

Daniela 7:16-27
16. Zbliżyłem się do jednego ze stojących i zapytałem o właściwe znaczenie tego wszystkiego. On zaś odpowiedział i wyjaśnił znaczenie rzeczy.
17. Te wielkie bestie w liczbie czterech - to czterech królów, którzy powstaną z ziemi.
18. Królestwo jednak otrzymają święci Najwyższego, i będą posiadać królestwo na zawsze i na wieki wieków.
19. Potem chciałem się upewnić co do czwartej bestii, odmiennej od pozostałych i nader strasznej, która miała zęby z żelaza i miedziane pazury, a pożerała, kruszyła i deptała nogami resztę;
20. oraz co do dziesięciu rogów na jej głowie, i co do innego, przed którym, gdy wyrósł, upadły trzy tamte. Róg ten miał oczy i usta, wypowiadające wielkie rzeczy, i wydawał się większy od swoich towarzyszy.
21. Patrzałem i róg ten rozpoczął wojnę ze świętymi, i zwyciężał ich,
22. aż przybył Przedwieczny i sąd zasiadł, a władzę dano świętym Najwyższego, i aż nadszedł czas, by święci otrzymali królestwo.
23. Powiedział tak: Czwarta bestia - to czwarte królestwo, które będzie na ziemi, różne od wszystkich królestw; pochłonie ono całą ziemię, podepce ją i zetrze.
24. Dziesięć zaś rogów - z tego królestwa powstanie dziesięciu królów, po nich zaś inny powstanie, odmienny od poprzednich, i obali trzech królów.
25. Będzie wypowiadał słowa przeciw Najwyższemu i wytracał świętych Najwyższego, będzie zamierzał zmienić czasy i Prawo, a święci będą wydani w jego ręce aż do czasu, czasów i połowy czasu.
26. Wtedy odbędzie się sąd i odbiorą mu władzę, by go zniszczyć i zniweczyć doszczętnie.
27. A panowanie i władzę, i wielkość królestw pod całym niebem otrzyma lud święty Najwyższego. Królestwo Jego będzie wiecznym królestwem; będą Mu służyły wszystkie moce i będą Mu uległe.

 

 

Po tym wszystkim ma przyjść Królestwo Boże. 

Lisa Williams

$
0
0

 

 

 

 

Chciałem poznać wasze opinie co myślicie o Lisie Williams ?

Duch autostopowiczki powrócił?

$
0
0

Słynna historia z duchem autostopowiczki powraca w moje rejony. Pewnie słyszeliście o tej historii była opowiadana w wiadomościach, w różnych programach typu "Dzień dobry TVN " oraz szeroko opisywana przez Nautilusa, który badał tą sprawę. Chodzi o ducha zakrwawionej dziewczynki która zatrzymuje samochody i prosi o pomoc, gdy kierowcy brali ją do auta znikała po chwili. Przestraszeni szukali ofiary wypadku po lesie oraz dzwonili na Policję że ofiara wypadku uciekła im z samochodu. Załoga Nautilusa po zakończonym "śledztwie" doszła do wniosku że we wskazanym miejscu wykryła silne pole magnetyczne i może ono powodować różnego rodzaju halucynacje. Lasy wokół Mielca są przepełnione miejscami egzekucji, zbiorowymi mogiłami itp. Na terenach tych były poligony oraz obozy pracy. Miejsce mroczne owiane legendami i historiami o duchu dziewczynki widocznie powoduje u ludzi te same halucynacje.

Artykuł z tego roku:
http://mielec.lokalnie24.com/ktos-znowu-mowi-ze-w-lasach-biesiadki-spotkal-ducha-dziewczynki/

 

Artykuł z wcześniejszych lat:
http://supernowosci24.pl/duchy-w-lasach-przed-mielcem/

 

 

City of London Corporation

$
0
0

5001c346bed83a756cd408fda9271809_L.jpg

fot: pixabay.com

 

 

Do świadomości publicznej coraz częściej dochodzą informacje na temat City of London Corporation. Czym jest CLC? Najkrócej możemy powiedzieć, że jedną z trzech najważniejszych instytucji, obok amerykańskiej Rezerwy Federalnej (FED) oraz kompleksu wojskowo-zbrojeniowego USA z jego programem kontroli umysłów, prania mózgów oraz depopulacji, które pracują ciężko, aby wprowadzić Nowy Porządek Świata (NWO) oraz uczynić z nas stado niewolników – czytamy na stronie Humans Are Free, bardzo dobrze znanej wszystkim Czytelnikom Teorii Spisku.

 

I tak jak Rezerwa Federalna, choć mieści się w Ameryce, oraz amerykański kompleks wojskowo-zbrojeniowy nie są częścią Stanów Zjednoczonych, czyli nie podlegają społeczeństwu i uchwalanym przez jego reprezentantów prawom, tak też City of London, mimo że formalnie jest instytucją brytyjską, nie stanowi integralnej części Wielkiej Brytanii. Należy do ponadnarodowej sitwy o globalnych ambicjach. I wspomnianych wyżej celach.

 

Tradycje Rzymian oraz templariuszy

 

CLC mieści się w centrum Londynu, zajmując ok. 1,5 km² jego powierzchni. Odpowiada to jednej mili angielskiej, stąd też pochodzi inne określenie tego miejsca – The Square Mile. Na tym obszarze znajdują się siedziby kompanii reprezentujących wszystkie branże działające na rynku globalnym. Większość wielkich korporacji świata jest powiązana z tym małym skrawkiem ziemi przez swoich pełnomocników oraz/lub firmy zależne.

 

City of London leży na terenach rzymskich. Imperium Romanum podbiło Anglię za czasów cesarza Klaudiusza w połowie lat 40. I w. n.e. Wtedy też założono miasto. Zdobywcy nadali mu nazwę Londinium. Jego centrum oznakowali kamieniem londyńskim, który jest do tej pory widoczny na Cannon Street. Miasto zaczęło się bujnie rozwijać i w krótkim czasie jego liczba przekroczyła 30 tys. mieszkańców. Przypomnijmy tylko, że stolica Polski – Kraków tysiąc lat później miała 12 tys. mieszczan. Londyn głównie dzięki rozwojowi handlu z krajami kontynentu europejskiego stał się jednym z najbogatszych miast Imperium.

 

Wilhelm Zdobywca napotkał na olbrzymie trudności w trakcie zdobywania miasta, które ogradzały wysokie i mocne mury. Po jego opanowaniu musiał uszanować autonomię tego miejsca. Zgodził się na akceptację praw i przywilejów, jakimi do tej pory cieszyło się Londinium, zwane teraz City of London. W zamian miasto uznało tytuł królewski Wilhelma. O tym jak bardzo waleczny monarcha obawiał się siły, formalnie rzecz biorąc, swoich poddanych mieszkających w City, świadczy fakt, że mimo porozumienia z nimi otoczył ten skrawek Albionu wieżami, mającymi go chronić w takim samym stopniu przed richmenami z City, jak przed inwazją Wikingów – czytamy na stronie C.G.P. Grey. Od tego czasu władcy Wysp zawsze powtarzali, że City jest miejscem specjalnym, które najlepiej zostawić samemu sobie. Szanowali je, choć jednocześnie czuli przed nim respekt.

 

Swoistym kontrapunktem dla City of London, mającym zneutralizować jego znaczenie, miały być Westminster – pałac królewski, miejsce pobytu władców Anglii oraz Opactwo Westminsterskie – miejsce ich wiecznego spoczynku. W 1540 r. Westminster otrzymało status city. W 1547 r. pałac stał się siedzibą parlamentu. Tak narodził się drugi Londyn, mający konkurować z pierwszym znaczeniem, potęgą i bogactwem. Z czasem Westminster połączyło się z okolicznymi osadami, otaczając murem miejskim, który jednak nie obejmował City of London. Obszar ten był nadal odrębnym miejscem. Nawet wtedy, gdy przyjęło się zwyczajowo nazywać oba city Londynem. Stąd do dziś burmistrz „dużego Londynu” nie ma żadnej władzy nad „małym Londynem”, w którym istnieją odrębne prawa i zwyczaje, niespotykane w Anglii, a być może na całym świecie.

 

Również po upadku cesarstwa rzymskiego miasto utrzymało swój status centrum handlowego. Nic przeto dziwnego, że w średniowieczu przyciągało wielu kupców z różnych stron Europy oraz rycerzy zakonu templariuszy.

 

Strona Reddit.com przypomina, że templariusze, zwani rycerzami świątyni, byli nie tylko mnichami i rycerzami, ale nade wszystko kupcami i bankierami. Bogaci pielgrzymi do Ziemi Świętej powierzali im złoto, otrzymując w zamian papierowe weksle, którymi płacili w sklepach prowadzonych przez zakon na szlaku do miejsca pielgrzymki. To właśnie templariusze utworzyli system nowoczesnej bankowości. Kupcy londyńscy mieli monopol na bicie złotych i srebrnych monet, używając tego przywileju do regulowania rynków oraz systemów finansowych. Oni też manipulowali europejskimi cenami złota i srebra.

 

Jego Wysokość City of London Corporation

 

Jak pisze Jerzy Jaśkowski na stronie EducoDomi.blog.pl, na terenie City of London powstały szkoły prawnicze Inner Temple i Middle Temple. Inner Temple to słynny BAR. Korporacja, która rządzi światem prawniczym na całym globie – przekonuje dr Jaśkowski. Poza tym w City of London znajduje się główna siedziba masonerii, pełniąca według cytowanego autora rolę wywiadu City. City of London Corporation stanowi najstarszą, ponad 800-letnią korporację na świecie. Od zwykłych tego typu instytucji wyróżnia się tym, że posiada własną flagę, podobną do krzyża, własny herb z krzyżem, własne siły zbrojne, własny 12-osobowy zarząd, własny parlament i aktualnie dysponuje 97 proc. całego kapitału zgromadzonego na świecie oraz 96 proc. wszystkich ubezpieczeń.

 

Policja City używa czerwonych samochodów w odróżnieniu od policji municypalnej. Aktualnie liczba mieszkańców wynosi ponad 7 tys., chociaż spotyka się też liczbę wyższą – 9 tys. Liczba zatrudnionych jest oczywiście o wiele większa, ale ludzie ci mieszkają poza murami City.

 

Rządzący Wyspami Brytyjskimi monarcha nie może wejść do City bez zgody burmistrza City of London, noszącego wyszukany tytuł Wielce Czcigodnego Burmistrza, choć formalnie procedura wymagająca pozwolenia na obecność króla w City nie jest ujęta prawem. City of London ma również swojego przedstawiciela w angielskim parlamencie. Jest nim remembrancer (kronikarz). To jeden z głównych urzędników CLC. Historia tego urzędu sięga lat 70. XVI w. Jego zadanie polega na utrzymywaniu, w imieniu burmistrza, kontaktu z City – z jednej strony. Natomiast z drugiej – na ochronie interesów City na dworze monarszym oraz w parlamencie. Od 2003 r. rolę kronikarza pełni Paul Double.

 

Burmistrzem Londynu jest muzułmanin Sadiq Khan, a City – Andrew Parmley. Obaj zbierają osobne podatki dla swoich miast, aby finansować oddzielną policję, która egzekwuje odrębne prawa. Burmistrz City of London oprócz tego, że nosi tytuł Wielce Czcigodnego Burmistrza Londynu, ma do dyspozycji złotą karocę, którą zmierza do miejsca pracy znajdującego się w Guildhall, budynku będącym ceremonialnym i administracyjnym centrum CLC. Natomiast burmistrz Londynu nosi garnitur, jeździ rowerem i pracuje w budynku biurowym. Parmley, zanim został Wielce Czcigodnym Burmistrzem, był dyrektorem prestiżowej Harrodian School w Barnes w Zachodnim Londynie.

 

Julian Websdale na stronie Humans Are Free pisze, że CLC stało się suwerennym państwem w 1694 r., kiedy król Wilhelm III Orański sprywatyzował Bank Anglii, oddając jego aktywa w ręce ludzi związanych z Zakonem Orderu Podwiązki. Zakon jest kontynuatorem działalności templariuszy. Zagranicznymi członkami Orderu są m.in. Juan Carlos – władca Hiszpanii, Karol XVI Gustaw – monarcha Szwecji, królowa Małgorzata II Duńska, Herald V Norweski, królowa Holandii Beatrix oraz cesarz Japonii Akihito.

CLC kontroluje nie tylko najważniejsze instytucje bankowe na świecie, takie jak Bank Anglii, czyli centralny bank Wielkiej Brytanii, czy FED, ale globalny system ekonomiczno-finansowy, bez którego nie istnieje współczesna gospodarka państw wysokorozwiniętych i pretendujących do tego miana. Z obowiązku dziennikarskiego dodajmy, że Polska pretendowała przez trzy dekady.

 

Mają rozmach!

 

Wymieńmy jeszcze kilka instytucji oraz organizacji podlegających CLC. A są to potężne organizmy ekonomiczne, jeśli chodzi o ich rolę we współczesnym świecie. Lloyd’s of London, bardziej znany pod nazwą Lloyd’s, jest rynkiem ubezpieczeniowym zlokalizowanym w City. Lloyd jest organem korporacyjnym podlegającym ustawie Lloyda z 1871 r. oraz kolejnym ustawom parlamentu brytyjskiego i działa jako częściowo zharmonizowany rynek, w ramach którego wiele podmiotów finansowych zgrupowanych w większe organa zwane syndykami łączy się ze sobą w celu zminimalizowania ryzyka podejmowanych działań na rynkach ubezpieczeniowych.

 

Inna potężna instytucja, mająca swą siedzibę w City, to Londyńska Giełda Papierów Wartościowych (LSE). Obecnie jest największą giełdą w Europie, a trzecią na świecie. Należy do najstarszych tego typu instytucji, a jej historia sięga co najmniej 300 lat wstecz. W 2007 r. powstała, w wyniku połączenia z Milan Stock Exchange (Borsa Italiana), giełda London Stock Exchange Grup, w ramach której działa LSE. Kolejną jest London Metal Exchange, największa giełda metali, sięgająca tradycjami XVI w. W City ma swą siedzibę największa giełda metali szlachetnych – London Bullion Market. Poza tym: NYSE Liffe – jedna z największych giełd, organizująca handel opcjami i kontraktami terminowymi; ICE Future Europa – największa na świecie giełda paliw oraz giełda terminowych uprawnień do emisji CO2, jednostek poświadczonej redukcji emisji CER; Baltic Exchange – największa na świecie giełda towarowo-frachtowa; Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz 300 innych wielkich korporacji, a także oddziały 385 zagranicznych banków i 70 banków USA.

 

Oprócz tego na Fleet Street znajdują się monopole prasowe i wydawnicze, co umożliwia światową kontrolę zamieszczanych w publikatorach treści. Oczywiście nie chodzi tu o drobiazgowe penetrowania wszystkich zakamarków materiałów drukowanych w prasie czy książkach, ale o wpływ na ogólne tendencje i mody. Na to, jaki rodzaj przekazu będzie dominował w mediach, jakie problemy będą poruszane, co zostanie zamieszczone na czołówkach gazet i magazynów. Według autora Humans Are Free całym tym globalnym interesem kręcą Rothschildowie.

 

CLC zawiaduje instytucjami, które pośrednio bądź bezpośrednio kierują tym, co dzieje się na świecie – od wielkiej polityki i najnowszych trendów kulturalnych począwszy, a na treściach przekazywanych przez tabloidy kończąc. Innymi słowy, pytania zadawane przez Merkel o to jak usprawnić relokację „uchodźców”, przez Derridę o (bez)sens istnienia oraz przez „Fakt” o to, czy celebrytka-idiotka nosi majtki pod wieczorową kreacją, pochodzą z tej samej stajni.

 

O tym jak wielką wagę przykładają ludzie CLC do kultury i kreowania zjawisk kulturowych oraz odpowiedniego, czyli zgodnego z interesami NWO, edukowania młodzieży, niech świadczy fakt, że zaraz po swym wyborze na burmistrza City Parmley oświadczył, że będzie starał się, aby znaczenie City of London również i pod tym względem wzrosło i dało się poznać w świecie. City of London z dumą wspiera wysokiej klasy szkoły wyższe oraz flagowe uczelnie, angażujemy się w procesy podnoszące umiejętności i rozwijające zdolności młodych ludzi zatrudnianych później w całym Londynie – powiedział Parmley, cytowany przez „City A.M.”, gazetę rozprowadzaną w Londynie i okolicach.

 

Oprócz tego w planach Parmley’a jest zbudowania światowej klasy Centrum Muzyki, przeniesienie do City Londyńskiego Muzeum, aby zwiększyć fantastyczne możliwości artystyczne i kulturalne, jakie przedstawia sobą City. Gazeta „City A.M.” przypomina, że CLC jest w Wielkiej Brytanii czwartym największym sponsorem kultury, po rządzie, BBC oraz fundacji Heritage Lottery. Jest też głównym sponsorem Barbican Centre – centrum sztuki w śródmieściu Londynu, największego w swojej kategorii w Europie. W budynku odbywają się koncerty muzyki poważnej i rozrywkowej, spektakle, wystawy sztuki i projekcje filmów. Znajduje się w nim również biblioteka, trzy restauracje oraz konserwatorium. Barbican Centre jest siedzibą London Symphony Orchestra i BBC Symphony Orchestra.

 

CLC rządzi światem za pomocą międzynarodowego prawa handlowego, które nie podlega prawom poszczególnych państw i w myśl umów zawieranych z tymi państwami jest nadrzędne wobec prawa lokalnego.

 

Teoria spisku?

 

Wielu ludzi mówi, że dopatrywanie się w CLC cech demonicznych to zwykła teoria spisku, ulubione zajęcie maniaków z różnych stron świata, którzy później swoje obserwacje umieszczają w pismach i na stronach internetowych poświęconych cudom na kiju. Przypatrzmy się zatem, co na temat City of London pisze jak najbardziej mainstreamowa gazeta „The Guardian”. Jesienią 2011 r. George Monbiot zamieścił tam artykuł The medieval, unaccountable Corporation of London is ripe for protest [Średniowieczna, sekretna korporacja dojrzała do protestu], zamieszczając informacje nienowe dla tych spośród Szanownych Czytelników TS, którzy zechcieli łaskawie dobrnąć aż do tego miejsca: To jest ciemne serce Brytanii, miejsce, gdzie demokracja umiera, niezmiernie potężne i równie niezrozumiałe. Wątpię, czy co dziesiąty Brytyjczyk wie, czym naprawdę jest CLC i w jaki sposób działa. Jednak może się to zmienić.

 

Bowiem coraz większa liczba obywateli domaga się, aby korporacja została poddana krajowemu nadzorowi i kontroli.

 

George Monbiot potwierdza, że CLC jest państwem w państwie, które tylko pozornie jest odpowiednikiem innych dzielnic Wielkiego Londynu. The Square Mile posiada 25 okręgów wyborczych. Ale tylko w czterech z nich mogą głosować wyborcy mieszkający w obrębie murów miejskich, a jest ich według Monbiota 9 tys. Pozostałe 21 okręgów jest kontrolowanych przez korporacje, głównie banki oraz inne instytucje finansowe. Tu obowiązuje już całkiem inna zasada niż demokratyczne: jeden wyborca, jeden głos.

 

Została ona zastąpiona prawem: Im większy biznes, tym większy głos. Kompania zatrudniająca dziesięciu pracowników ma 2 głosy, podczas gdy te największe 79. Należy też zauważyć, że to nie pracownicy decydują o tym, na kogo zagłosować, ale bossowie korporacji. Mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem plutokracji.

 

W CLC rządzą cztery reprezentacje mieszkańców City of London: rada wspólna, rajcy miejscy, szeryfowie oraz burmistrz, o wymyślnej tytulaturze. Aby zakwalifikować się do któregoś z tych podmiotów rządzących, trzeba być freemanem – obywatelem City. Aby się nim stać, trzeba uzyskać pozwolenie rajcy. Jest na to szansa wówczas, gdy należy się do jednego z cechów o średniowiecznej jeszcze proweniencji. Jak stać się członkiem takiego cechu? Nawet nie pytaj – radzi George Monbiot.

 

I w tej dobrej radzie dziennikarza mieści się całe clou. Cały ten woal otaczający szczelnie Ciało, czyli Korporację City of London. Dlatego wprawdzie wiadomo, że istnieje, działa, ma wpływ, ale nic poza tym. Jest jak biała opończa okrywająca ducha. Złego ducha.

Aby zostać szeryfem, najpierw trzeba być rajcą, bowiem tylko z tego grona rekrutuje się osoba piastująca urząd szeryfa. Kandydat na burmistrza musi się jeszcze bardziej postarać. Aby móc pretendować na to stanowisko, trzeba najpierw odsłużyć swoje jako rajca lub szeryf. Kandydat musi mieć poparcie rady rajców oraz cechów. Musisz też być nieprzyzwoicie bogaty. Bowiem od burmistrza City oczekuje się pokrycia kosztów związanych zarówno z urzędowaniem na tym stanowisku, jak z wszelkimi ceremoniami, w których bierze udział burmistrz City of London. Inna sprawa, że nie jest specjalnie trudno zostać bogaczem, jeśli trzyma się z sitwą o nazwie CLC.

 

(Niewidzialna) ręka rękę myje

 

Nicholas Shaxson w książce Treasure Islands. Tax havens and the man who stole the world, 2011 [Wyspa skarbów. Raj podatkowy i człowiek, który ukradł świat], pisał m.in.: Miliarder Warren Buffet, obecnie trzeci najbogatszy człowiek świata, zapłacił najniższy podatek spośród swoich pracowników, włączając w to osobę zatrudnioną w recepcji. W 2006 r. trzy największe światowe firmy dostarczające na rynek banany sprzedały na Wyspach swój towar o wartości 400 mln funtów, płacąc wspólnie od tego zysku mikroskopijny podatek w wysokości 128 tys. funtów.

 

To tylko dwa drobne przykładów tego, jakie korzyści mogą osiągnąć ci, którzy mają dobre układy z CLC. Takie enklawy, takie państwa w państwie sprawiają, że biedni ludzie i biedne kraje ciągle żyją w biedzie, mimo usilnych prób wyrwania się z niedostatku.

 

Już kilka brytyjskich rządów próbowało okiełznać CLC, chcąc zdemokratyzować władze rządzące w City. Ale wszelkie dotychczasowe starania kolejnych rządów Jej Królewskiej Mości spaliły na panewce, bowiem siła ekonomiczna, jaką ma do dyspozycji sitwa usadowiona w samym sercu Londynu, jest przeogromna. Clement Attlee, premier Wielkiej Brytanii w latach 1945–1951 narzekał: Codzienność dostarcza nam nieustannych dowodów na to, że w naszym kraju istnieje inna władza niż ta, która ma swoją siedzibę w Westminster.

 

City wykorzystuje swą wyjątkową pozycję, kontrolując wszystkie raje podatkowe mieszczące się na Wyspach, terenach zależnych od Korony Brytyjskiej oraz obszarach zamorskich. To autonomiczne państwo w naszych granicach jest w stanie wyprać pieniądze pochodzące z wszelakich nielegalnych źródeł, a należące do oligarchów, „kleptokratów”, gangsterów i baronów narkotykowych.

 

Eva Joly, francuska polityk i sędzia śledczy, zauważyła: [CLC] nigdy nie przekazała nawet najmniejszych dowodów, które mogłyby być użyteczne dla międzynarodowych sędziów śledczych. Korporacja z samego jądra Londynu pozbawia zarówno Wielką Brytanię, jak i inne państwa olbrzymich wpływów, które te kraje mogłyby osiągnąć z podatków.

 

Z CLC współpracuje Kościół anglikański, a to oznacza, że stał się partnerem nie tylko dla bożka Mamony, ale również dla Babilonu – pisze George Monbiot.

 

Jak wiadomo, Wielka Brytania nie ma pisanej konstytucji. Dziennikarz „The Guardian” sugeruje, że stoi za tym właśnie City. Wszak, gdyby taka konstytucja została uchwalona, musiałaby zawierać klauzulę formalizującą niebywały status CLC. A po co rozgłaszać na cały świat coś, co tak dobrze funkcjonuje po cichu od setek lat? Po co ujmować w prawne zapisy i konstytucyjne paragrafy to, że City of London działa poza kontrolą parlamentu, że banki, zarówno krajowe, jak i zagraniczne mają takie prawo głosu, jakby były istotami ludzkimi, a ich głosy ważą więcej niż wszystkich wyborców razem wziętych. A wybrani przedstawiciele narodu, tak naprawdę nimi nie są, za to są ludźmi cieszącymi się poparciem średniowiecznych cechów, mieszczących się w City?

 

Przywileje CLC musiałyby polec, poddane publicznej kontroli. Potęga City of London pozwala nam zrozumieć, dlaczego pisana konstytucja w Anglii może być tylko marzeniem. Dlaczego regulacje bankowe są tylko nieco lepsze niż przed kryzysem finansowym, dlaczego brak jest skutecznej kontroli oraz dlaczego kolejne rządy nie podejmują działań uderzających w raje podatkowe – kończy swoje rozważania na temat CLC George Monbiot.

 

https://www.reddit.com/r/conspiracy/comments/6hs3hm/city_of_london_corporation/

http://educodomi.blog.pl/2016/12/06/corona-temple-city-of-london-cooperation-co-to-jest/

http://www.cgpgrey.com/blog/the-secret-city-of-london.html

https://www.theguardian.com/commentisfree/2011/oct/31/corporation-london-city-medieval

http://humansarefree.com/2014/10/exposing-shadow-forces-behind-nwo.html

http://humansarefree.com/2013/11/the-british-crown-empire-and-city-of.html]]

źródło

 

Viewing all 3197 articles
Browse latest View live